„Palm Springs” – reż. Max Barbakow

USA, 2020, premiera polska 26 lutego 2021

„Palm Springs” – reż. Max Barbakow

Komedia o parze zamkniętej w pętli czasowej nie wzbudza wielkiego śmiechu, ale niewątpliwie bawi i skłania do refleksji. Przeżywanie wciąż tego samego dnia jawi się jako koszmar. No, może nie do końca wszystko się powtarza. Bohaterowie (Nyles i Sarah) po prostu budzą się rano w tym samym miejscu i w tych samych okolicznościach – czeka ich ślub siostry Sary. Nyles jest na nim ze swoją dziewczyną, ale ich relacja nie wygląda na mocną. Sarah ma z kolei „doła”, związanego z narzeczonym siostry. Gdy impreza się rozkręca, Nyles wyciąga Sarę na pustynię, gdzie dochodzi do dziwnych i niespodziewanych zdarzeń. Sarah, pomimo przestróg wchodzi do jaskini i trafia w pętlę czasu, w której Nyles tkwi już od dłuższego czasu. W „nowym życiu” można sobie na wiele pozwolić, bo następnego dnia i tak wszystko zacznie się od początku. Zakres szaleństw jest szeroki – z zaliczeniem śmierci włącznie. Świat tak ograniczony nie zna z drugiej strony żadnych granic. To trochę jak gra komputerowa, w której ma się niezliczoną liczbę żyć, ale trudno mówić w tej sytuacji o wolności. Łatwo uświadomić sobie, że w sumie każdy z nas ma w ostatnim czasie podobne doświadczenia. Żyjemy w zamknięciu, a każdy dzień stwarza ograniczoną liczbę możliwości. Doskwiera nam powtarzalność i ograniczony krąg kontaktów. I to zupełnie nie jest śmieszne. Film zatem jest próbą pocieszenia nas, dostarczenia nam zabawy na krótką chwilę. Ujęciem niecodziennych okoliczności w posmak szaleństwa, z którego musi być przecież jakieś wyjście. Jak zawsze skutecznym antidotum na smutki jest miłość. Oczywiście musimy w tym naszym zamkniętym świecie mieć osobę, którą kochamy. „Palm Springs” nie sposób jednak zaliczyć do komedii romantycznych (i w sumie na całe szczęście). Tu uczucia są kwestią wstydliwą i naiwną. Ale do czasu. Wystarczy, że Sarah pewnego dnia nie pojawi się rano, a Nyles wpadnie w panikę, przygnębienie i zacznie sobie wszystko przewartościowywać. To ważna wskazówka dla widzów przygnębionych covidową rzeczywistością. „Palm Springs” odnosi się także do kwestii tzw. „malej stabilizacji”, czy też „ciepłej wody w kranie”. Gdy Sarah odkrywa ryzykowny sposób wyrwania się z pętli, przychodzi czas podjęcia decyzji, czy „lepszy wróbel w garści, czy gołąb na dachu?”. W filmie Maxa Barbakow’a codziennie świeci słońce, jest impreza, alkohol, basen, otwarty bar, okazja do zabawy. Ale czy to wystarcza, by zgodzić się z losem na krępujący nas układ? „Palm Springs” bawiąc przez półtorej godziny, zostawia też widza z pytaniami, na które warto dać sobie odpowiedź.     

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×