Radek Rak, ubiegłoroczny laureat Nagrody Literackiej „Nike”, swoją poprzednią powieść „Puste Niebo” (2016) pisał przez cztery lata i otrzymał za nią pierwsze literackie laury – w tym nominację do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, przyznawanej generalnie twórcom fantastyki. Bo faktycznie świat fantastyczny, czy wręcz baśniowy jest tu obecny od pierwszych stron. W przedwojennej (choć nie historycznej) Włodawie chłopak, na którego wołają Tołpi wyławia z Bugu księżyc. Postanawia podarować go swojej dziewczynie – Zorce. Jednak w drodze do wsi, zauważa go czart ukryty w wierzbowej dziupli – czort Zapaliczka. Zaczynają się spierać o skarb z rzeki, przez co Tołpiemu księżyc spada z dwukółki i rozbija się. Miejscowa kobieta, co to ma radę na wszystko – Babuszka Sławuszka, wysyła chłopaka do Lublina, gdzie mieszka rabin Jan Azryjel Hesper, który umie księżyce wytapiać. Bo bez księżyca wiele krzywd się stanie – zwłaszcza gdy kobiety pogubią się w ustalaniu swoich dni płodnych, co wiadomo jaką bieda będzie dla ludzkości. Lublin Raka jest miejscem magicznym. To świat jakby zaraz po odzyskaniu niepodległości. Komuniści chcą wprowadzić tu nowy porządek i rozprawić się z Żydami, kapitalistami i katolikami. Ale duch judaizmu i katolicyzmu wciąż jest silny i tkwią w nich cudowne siły. Z drugiej strony jest to świat czarodziejskich burdeli, baśniowego dworu niejakiej Madame i tajemniczych zaułków Starego Miasta. Nad miastem także rozgrywa się walka toczona przez Anioły, drapieżne ptaki Sędziwrona, rosyjskie Zeppeliny rewolucjonistów. Starówkę obleganą przez komunistów w pewnym momencie osłania Czapa i to jej moc powstrzymuje Kolektyw Robotniczo-Chłopski przed zniszczeniem wszystkiego co wsteczne i zabobonne. W tym tyglu Tołpi ze swoją księżycową misją nie ma łatwego zadania. Pociągają go przy tym kobiety. Najpierw zmysłowa siostra zakonna Rozyna z Domu Świętego Obskuranta, potem piękna i tajemnicza Madame, a w końcu Adela, która wykazała się też innymi przymiotami, niż sama uroda. Erotyzm jest niewątpliwie ważnym obszarem tej literatury.
Dostajemy zatem mieszankę klimatów Bułhakowa, Schulza i Singera. I choć nie jest to rzecz tego formatu, co „Baśń o wężowym sercu”, to nie brak tu ujmujących pomysłów i frapujących opisów. Rak wymyśla „łapacze” snów i procesje Aniołów. Ożywia tajemnicze podziemia i lochy, żydowskie szynki i dawne pałace. Lublin zasługuje niewątpliwie na literackie odbicie tej miary, co tutaj – choć Radek Rak nie jest pierwszym, który oddał jego niezwykły klimat. Ta powieść zostaje w czytelniku swoją mieszanką piękną i okrucieństwa, opisami ludzkiej haniebności i wzniosłości. Tołpi jest naiwny i słaby, ale też nie ustaje w wysiłkach odkupienia swoich kolejnych win. To jeden z tych antybohaterów, którzy wzbudzają sympatię, pomimo całej swej niefrasobliwości. Historia Tołpiego jest baśnią ułomną i zbrukaną, ale też pełną śmiałości i rozmachu. Z perspektywy kolejnej powieści, widać, jak talent Raka się rozwija i jak z kilku umownych klisz, wyrósł na ważnego i oryginalnego pisarza.