Drugi sezon „Snowpiercer’a” paradoksalnie bardziej trzyma w napięciu, niż początek serialu. Pojawienie się Pana Wilforda i jego pociągu Wielka Alicja w końcówce pierwszego sezonu, otworzyło nową perspektywę dla rozwoju akcji. Liczący ponad 1000 wagonów Snowpiercer pod przywództwem Laytona jest przykładem „młodej demokracji”, która urodziła się z rewolucji burzącej stary „kastowy” układ pociągu. Dla resztek ludzkości lepszym porządkiem jest jednak zasada silnej władzy. W pierwszym sezonie, podzielonym na klasy pociągiem kieruje, niczym Czarnoksiężnik z Oz głos Pana Wilforda – pomysłodawcy i sponsora pociągu. Rewolucja wywołana przez pasażerów najgorszej kategorii (tzw. „Ogonowców”), zdemaskowała fakt, że Pana Wilforda nie ma w pociągu. Zasad i ładu broniła od początku Melanie i garstka wtajemniczonych osób. Niektórzy wierzyli w Pana Wilforda – zbawcę i jego pojawienie się wzbudza określone oczekiwania. Nie wszystkim podoba się „demokracja” Laytona. Pan Wilford ma jednak określony cel i nie patrzy na oczekiwania społeczne. Chce odzyskać swój pociąg. Połączone składy czeka zatem kolejna walka o władzę. Wilford jest bardzo wyrazistym przeciwnikiem. Ma swoje intrygi, pionki i metody. Siłą Laytona paradoksalnie nie jest nowy społeczny ład wywalczony przez rewolucję, tylko nadzieja na ocieplenie „lodowego” klimatu. Melanie bierze na siebie misję samotnej wyprawy do bazy naukowej wysoko w górach, by tam uruchomić aparaturę mierzącą zmiany atmosferyczne na Ziemi. Nadzieja na kres pociągowej egzystencji jest marzeniem, którego nie podziela Pan Wilford, ale nie może się do tego przyznać. Nie podoba mu się również to, że córka Melanie, którą kiedyś uratował, teraz wiedziona „odmrażanymi” uczuciami, skłonna jest przebaczyć Matce i przejść na jej stronę.
Drugi sezon ma wykreowane dobrze postaci, które mogą ewoluować. Nie ma konieczności tłumaczenia zasad funkcjonowania pociągu, można skupić się na interesujących detalach. Konflikty mają lepiej określone tła psychologiczne. Więcej tu półcieni, półprawd i dylematów. Wiele postaci się waha, po której stanąć stronie. Layton traci chwilami moralną motywację, widząc jak kruche są sukcesy rewolucji na czele której stanął. Doświadcza starej prawdy, że łatwiej być przywódcą rebelii, niż pilnować nowej władzy. W tej mierze, pojawienie się przeciwnika w osobie Wilforda jest dla niego ratunkiem i jasną perspektywą. Wciąż dużo tu wątków pobocznych i historii niedopowiedzianych, ale projekt „Snowpiercer” wciąż się rozwija. Wielki pociąg niezaprzeczalnie zmierza ku kolejnym sezonom. I na ten kolejny z pewnością będę czekał bardziej, niż na drugi.