„Assembly” – Joe Strummer

Dark Horse Records, 26 marca 2021

„Assembly” – Joe Strummer

Lubiłem The Clash, nawet bardzo. Nie słuchałem za to specjalnie Big Audio Dynamite, ani Strummera z Mescaleros. Ale ponieważ BAD jedną płytę mam, to i Strummerowi coś się należało. Wydana w tym roku kompilacja „Assembly” ukazuje się zaledwie trzy lata po dwupłytowym wyborze „001”, ale z tamtym wydawnictwem łączy ja tylko 6 z 16 nagrań. Poza tym wzbudziła moje zainteresowanie swoim przekrojowym charakterem i dobrą recenzją na Pitchforku (ocena 8/10). Płyta zawiera debiutancki singiel Strummera „Love Kills” z 1986 roku napisany na potrzeby filmu „Sid & Nancy”, nastrojowy utwór zamykający jego pierwszą solową płytę z 1989 roku, ale przede wszystkim wybór nagrań z trzech płyt wydanych z The Mescaleros w latach 1999-2003. Są tu też trzy kawałki The Clash – koncertowe wykonania „I Fought The Law” z debiutu, „Rudie Can’t Fail” z London Calling (obydwa zarejestrowane w Brixton Academy w 2001 roku) i akustyczną, solową wersję „Junco Partner” z Sandinisty. Ten ostatni utwór, wcześniej niepublikowany, promuje płytę na singlu. Przekrój nagrań jest zatem duży – również w wymiarze czasowym, a ich stylistyka wykracza nawet poza standardy The Clash. Takiej bujającej, akustycznej ballady jak „Mondo Bongo” punkowcy jednak by nie nagrali. Sympatie do reggae (poza coverem „Redemption Song” Marleya z pośmiertnej płyty Strummera i Mescaleros) reprezentuje bardzo udanie „Get Down Moses”.  Z dubowymi nakładkami udanie mierzy się „At The Border, Guy”. „Long Shadow” i „Johnny Appleseed” to zgrabne skrzyżowanie szanty i country – nawet mnie się podoba. Próbą nawiązania do stylu The Clash są piosenki takie jak singlowe „Coma Girl”, „Yalla Yalla” (choć wzbogacona została elektroniczną pulsacją), „Tony Adams”, czy „Forbidden City”.

Oczywiście fani The Clash czekali przez wiele lat na powrót zespołu z Jones’em i Strummer’em, niczym na reaktywacją Beatlesów. Już w 1986 ekscytowali się wspólnymi nagraniami kilku piosenek na drugą płytę Big Audio Dynamite. Ale dopiero w listopadzie 2002 roku Joe Strummer i Mick Jones spotkali się na scenie, by – pierwszy raz od 1983 roku – wykonać kilka piosenek z repertuaru swojego dawnego zespołu. Niestety miesiąc później Strummer zmarł nagle na serce w wieku zaledwie 50 lat. Na pewno mógł stworzyć więcej – nawet w okresie solowej kariery, kiedy miał 10 lat przerwy w wydawaniu płyt. (choć wtedy zagrał w paru filmach – m.in. u Jarmusha) „Assembly” to tylko pamiątka po ważnym artyście, nieco chaotyczna, ale na pewno ciekawa. Mnie w każdym razie wystarczy dla zamknięcia kolejnego wątku w historii The Clash.