Nominowany do Oscara w kategorii filmów krótkometrażowych obraz Travona Free jest odpowiedzią na ruch Black Lives Matter. Młody chłopak (Carter) budzi się rano w łóżku nowej znajomej (Peri). Nie decyduje się zostać z nią na śniadaniu, bo w domu czeka na niego pies. Jest człowiekiem sukcesu (twórcą komiksów) co widać po jego ubraniu i gadżetach. Gdy wychodzi na ulicę, zapala papierosa i wpada na mężczyznę z kawą. Drobne zamieszanie wywołuje zainteresowanie policjanta (Merka). Carter jest czarny, Merk biały. Carter zna swoją wartość, a Merk zna swoją władzę. Gdy po ostrej wymianie zdań dochodzi do policyjnej interwencji, a Merka wspiera grupa kolegów z patrolu, chłopak zostaje upokorzony i unieruchomiony. Co gorsza policjant zaczyna dusić Cartera, który wygłasza kilkakrotnie znaną, ponurą frazę „Nie mogę oddychać”. Ale Merk nie odpuszcza. Clark umiera… po czym budzi się w łóżku z Peri. Wydaje mu się, że miał zły sen. Zaczyna jeszcze raz swój dzień. Przebieg wypadków jest niepokojąco podobny. Carter przezornie zmienia swoje zachowanie wobec Merka, ale ten i tak podejmuje brutalną interwencję. Clark ginie od strzałów z pistoletu. Sytuacja się powtarza.
Carter zwierza się Peri z problemu i próbuje coraz to nowych strategii. Bez skutku. Nawet pozostanie w domu z Peri powoduje, że do mieszkania wpada grupa antynarkotykowa (myląc odklejony numer mieszkania) i też strzela do Cartera. W końcu chłopak podejmuje dialog z policjantem i tłumaczy mu, że obydwaj tkwią w matni. Merk wydaje się wierzyć chłopakowi, ale do czasu. Nie oglądamy wszystkich scenek. Widzimy setną sytuację, w której Carter prosi Merka, by ten po prostu odwiózł go bezpiecznie samochodem do domu. Tu tylko pół godziny. Kameralny plan wydarzeń, kilka tych samych postaci i zawsze ten sam koniec. Całość kończy lista ofiar policyjnej przemocy z podaniem banalnych sytuacji, w jakich ginęli konkretni ludzie. W Polsce na szczęście nie mamy tylu doświadczeń z „przesadnymi” interwencjami policji i napięciami na tle rasowym (choć mamy inne). W Ameryce przez lata narastał mentalny mur, który doprowadził do sytuacji, w której wszystko w tych relacjach zawodzi. Obyśmy nigdy do tego momentu nie doszli. A póki co warto ten konceptualny film zobaczyć.