„Życie przed sobą” – reż. Edoardo Ponti

Włochy, 3 listopada 2020

„Życie przed sobą” – reż. Edoardo Ponti

Powieść Romain’a Gary została już raz sfilmowana z powodzeniem przez Francuzów (1977, Oscar dla najlepszego filmu zagranicznego 1978). Wtedy w rolę Pani Rosy wcieliła się Simone Signoret. Powrót do tej historii w 2020 roku jest o tyle trudny, że Sofia Loren wciela się nie tylko w byłą prostytutkę, ale przede wszystkim w byłą więźniarkę obozu koncentracyjnego, co trudno odebrać w równie mocny sposób, jak ponad 40 lat temu. Główny bohater – dwunastoletni, czarnoskóry chłopiec Momo z Algierczyka stał się tu Senegalczykiem. Jest krnąbrny, butny i świetnie sprawdza się jako dzielnicowy diler narkotyków. Madame Rosa, zanim została jego opiekunką, była ofiarą jednej z jego ulicznych kradzieży. Ich relacje są zatem początkowo trudne, napięte i pełne wzajemnej nieufności. Momo jest też raczej szorstki dla dwójki młodszych podopiecznych Pani Rosy. Uszczęśliwia go za to uznanie w oczach narkotykowego szefa. W jego życiu są też obecni stary doktor Coen, który udzielał mu schronienia do czasu, gdy musiał znaleźć dla chłopca inny dom oraz muzułmański sklepikarz Hamil, który uczy Momo odróżniać dobro od zła. Wyobraźnię dwunastolatka zajmuje też lwica, która często przy nim czuwa. Hamil powierza chłopcu do reperacji dywan z wytkanym lwem i mówi mu o jego symbolice. Właściwie świat otaczający Momo próbuje mu zrekompensować brak rodziców i jego ciężki los. Nawet jego narkotykowy szef jest serdeczny i wyrozumiały. Ale to Pani Rosa staje się najważniejszą osobą w życiu chłopca. Może dlatego, że musi jej pomagać, a ona z kolei dobrze czuje, kiedy Momo potrzebuje wsparcia. To oczywiście wzruszające, gdy mały chłopiec porywa starszą panią ze szpitala, albo gdy ją karmi i dogląda. Pani Rosa cierpi na zaburzenia neurologiczne. Odradzają się w niej dawne, obozowe lęki.

Właściwie wiadomo jak skończy się ta historia dwojga okaleczonych ludzi. Ale dla Momo ten epizod będzie miał zapewne decydujące znaczenie w jego dalszym życiu i trudno mu nie życzyć jak najlepiej. Zapewne można byłoby oderwać już tę historię od traumy Holokaustu. Jest ona wszak uniwersalna, a wątek afrykańskich dzieci zdanych na siebie w europejskich krajach jest bardzo aktualny. Edoardo Ponti (prywatnie syn Sofii Loren) wyraźnie zarysował standardową ścieżkę takich dzieciaków – zamknięcie w sobie, drobne rozboje, rosnąca agresja i wejście do półświatka. Tu na szczęście ważniejsze od uznania, pozycji i pieniędzy okazują się dom, troska i uczciwi ludzie. Trochę to naiwne, ale na pewno realne. Bo trudno nie kupić tych wszystkich postaci – nawet dilera, który potrafi dostrzec w oczach Momo jakąś inną przyszłość, niż tę, którą on mu oferuje. Film poza nominacją dla najlepszego zagranicznego filmu do Złotego Globu dostał nagrodę za najlepszą piosenkę i nominację za nią do Oscara. Utwór Laury Pausini, zamykający dzieło wydaje mi się jednak odrobinę za ładny i zbyt ckliwy – nawet jak do tego filmu.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×