Hubert „Spięty” Dobaczewski nagrał swój drugi solowy album. W przeciwieństwie jednak do debiutu z 2008 roku, „Black Mental” ukazuje się w momencie, gdy historia Lao Che uległa w zasadzie zakończeniu. Ten materiał powstawał już od 2019 roku i choć sam artysta stylizuje się tu na rapera, fani płockiego zespołu na pewno będą tą płytą usatysfakcjonowani. Wydaje się, że na „Wiedzy o społeczeństwie” Lao Che szło w kierunku stylistycznym niedalekim od tego co słyszymy na „Black Mental”. No i na pewno treści są tu mocno społeczne, choć potraktowane zdecydowanie z indywidualnej, autorskiej perspektywy. A jaka ona jest można usłyszeć w zamykającym płytę utworze „Kopciuszko”, w którym Spięty deklaruje: „Reprezentuję sobą istotę zła (…) jestem wstrętny, zmienny. Ambiwalentny. Dziwny, zbyt relatywny.” Bo i faktycznie w tekstach raczej objawiają się antypatie autora, niż sympatie. Spięty raczej punktuje, niż tłumaczy. Wybrzydza, czepia się, ironizuje, ocenia, nie pokazując dokąd iść, jak postępować i jakich wartości bronić. W tej merze nie jest to z pewnością łatwy ani przyjemny album.
W otwierającym „Bitwa o CO2” padają słowa: „Cześć i chwała, po wsze czasy trwa, Bohaterom „Bitwy o CO2”(…) Lewacka agitka, lewacka ballada, Iliada być miała, jest pedaliada (…) Ziemia jest kobietą, Uległą więc rzeczą (…) Nie będzie nam kosmos w obcym mówił języku. To myśmy postawili klocka na Księżycu!”. „Wanted” to bezpardonowe potraktowanie żegnania się z młodością i witania ze starością: „(…) w pewnym wieku, gdy żresz słowa szumne, istnieje ryzyko, że zapierdzisz trumnę.”. Promująca wydawnictwo „Trybuna Małpoludu” nie pozostawia złudzeń, że więcej w nas Skinheada, niż Robin Hooda, bo „pochodzimy od wrednej małpy”. Trudno to sobie nucić, a tym bardziej głosić. W kwestii ruchu „#MeToo” Spięty też nie ma nic szczytnego do przekazania, wręcz przeciwnie – obśmiewa trochę współczesnych facetów, po czym kończy rzecz frazą „Mężczyzna większy ma mózg i do tego, większego też „tego”. Śmiałe, niemal obrazoburcze słowa padają w „Lejce, które leczą” (Nie ma Boga, to go zrób) „Karate Kit” – począwszy od preambuły „Błogosławieni, którzy widzieli, a nie uwierzyli” przez pomysł filmu „Chrystus sam w domu” i słowa, że „Syn Marii nie był Chłopcem z Plakatu”. Choć w tym przypadku można uznać, że to wykwit poczucia humory Spiętego, który jest cięty, ale i wielokrotnie błyskotliwy. Masa tu pomysłowych gier słownych i bez dwóch zdań słychać, że Spięty jest w dobrej formie. Szkoda, że tyle w nim kpin, bo pozytywnego przekazu, czy pokrzepienia trochę czuje się tu jednak brak. Oczywiście tytuł płyty ostrzega. Jak wyznaje sam autor jest kimś „Z pogranicza satanizmu i … nihilizmu”. Muzycznie „Black Mental” jest wypadkową Big Audio Dynamite, wczesnego Beastie Boys i późnego Laibacha. Z czasem niektóre z tych dwunastu nagrań wpadają nawet w ucho – oprócz „Trybuny Małpoludu”, choćby „Lejce, które leczą”. To też na pewno i pod tym względem oryginalna pozycja na naszym rynku. Nie daje spokoju, ani cienia ukojenia.