Pasażer w kosmosie brzmi niepokojąco. Wszyscy kinomani od razu myślą o statku Nostromo. W niemiecko-amerykańskiej produkcji sytuacja poniekąd się powtarza. Gdy załoga misji na Marsa odkrywa nagle, że ma pasażera na gapę, szybko musi wyciągnąć z tej niespodzianki wnioski. Mniejsza o logikę tego zdarzenia. Dla budowania emocji, czasem lepiej odrzucić zdrowy rozsądek. Tym bardziej, gdy ten zaczyna podpowiadać, że starannie przygotowana, ponad dwuletnia misja naukowa pomyślana jest na trzy i tylko na trzy osoby. Czwarty pasażer jest ranny, wydaje się niewinny sytuacji w jakiej się znalazł, ponadto zostawił na Ziemi siostrę, która potrzebuje jego stałej opieki – tym bardziej, że nie ma nikogo innego, bo rodzice zginęli w wypadku wiele lat wcześniej. Po co te wszystkie elementy? Oczywiście po to, by stoczyć walkę o przeżycie Michael’a Adamsa. Na statku jest para naukowców, kapitan ma też kontakt z Ziemia, czyli z zapleczem wybitnych inżynierów i umysłów. Niestety, nic nie idzie po myśli załogi. Przede wszystkim chodzi o zabezpieczenie tlenu dla całej czwórki. Film pokazuje granice ryzyka, jakie można podjąć w sytuacji, gdy na szali jest ludzkie życie. Jest też przede wszystkim sprawdzianem zasad moralnych i ludzkich charakterów. Ten dramat czworga osób pokazany jest dość dobrze.
Michael nie zdaje sobie prawy z powagi sytuacji, chce być pomocny w misji, szybko wzbudza sympatię. Biolog David Kim gotowy jest poświęcić dla niego swoje rośliny – kilka lat prac i przygotowań. Młoda inżynier – Zoe (znana z cyklu Pitch Perfect i serialu Love Life – Anna Kendrick) poznaje Michaela najlepiej i gotowa jest poświęcić dla niego więcej, niż inni. Kapitan statku – Marina (w tej roli Toni Collette) musi chłodno kalkulować. Ale gdy trzeba podjąć ryzyko, narazić nie tylko powodzenie misji, ale i członków załogi – decyduje się na nie. Im szlachetniejsze są pobudki, tym bardziej dopinguje się bohaterom, by ryzyko się opłaciło. David Kim i Zoe muszą wyjść na zewnątrz i przeprowadzić operacją, jakiej nie ćwiczyli. Niestety wszystkie filmy kosmiczne uczą, że wyjście poza strefę bezpieczeństwa kosztuje. Mamy zatem klasycznie nerwowe chwile. Gdy wszystko znajduje swój finał, trudno nie przeanalizować raz jeszcze całej sytuacji i nie wykryć paru niedorzeczności. Jednak póki film trwa, trudno nie przeżywać losu bohaterów i nie liczyć na cud. To chyba wystarczający sens obejrzenia tego filmu. Nie tylko dla fanów s-f.