„Ojciec” – reż. Florian Zeller

USA, 2020

„Ojciec” – reż. Florian Zeller

Gdy Anne w pierwszej scenie szuka ojca (Anthony) w mieszkaniu i znajduje go ze słuchawkami na uszach, zasłuchanego w muzykę operową, czujemy siłę, inteligencję i charakter postaci granej przez Anthony Hopkinsa. W tych pierwszych scenach ojciec jest lwem salonowym, rozdrażnionym troską córki i zdumiony jej niezadowoleniem z tego jak potraktował ostatnią opiekunkę. Nawet gdy Anne odnajduje w skrytce ojca zegarek, o którego kradzież oskarżył kobietę, Anthony reaguje tryumfująco, że gdyby go nie ukrył, na pewno opiekunka by go ukradła. W trakcie rozmowy z córką, która wyjawia mu, że poznała mężczyznę i zamierza zamieszkać z nim w Paryżu, Anthony rzuca pierwszy raz swoją dosadną uwagę, że to niedorzeczne, bo w Paryżu  nie mówią nawet po angielsku. W tych paru chwilach orientujemy się, że starszy pan zdaniem córki wymaga stałej opieki, w związku z jej planami życiowymi, ale dopiero kolejne sceny pokazują skalę problemu. Anthony z pewnego swych racji, elokwentnego i przenikliwego mężczyzny, przemienia się w ciągu tego filmu w przelęknione, spłakane dziecko, które chce do mamusi. Ten dramat, jaki przeżywa wiele osób chorych, czy w podeszłym wieku, sam w sobie robi wrażenie. Te relacje troskliwej córki, która poświęca swoje życia dla ojca, dławi w sobie łzy, a innym razem gotowa jest go uśmiercić, to autentyczna tragedia znana z tak wielu rodzin. Obok doskonałych scen, w których Anthony pokazuje swoje dawne, mocne „ja”, są chwile jego niepokoju, zagubienia i konsternacji. Te pierwsze chwile dają Anne nadzieję, a drugie wzbudzają współczucie i konieczność niesienia cierpliwej pomocy. I tylko jej partner rzuca Anthony’emu pytanie „Kiedy wreszcie zamierza przestać wszystkich dręczyć i zabierze się z mieszkania?”.

Nikt poza kochającą córką nie jest w stanie znieść Anthony’ego – jego podejrzeń, sarkazmu, cierpkiego tonu, żartów, uporu. A jednocześnie powolny upadek świata starego człowieka jest przejmujący. W tym filmie zastosowano doskonały zabieg prowadzenia akcji głównie z perspektywy Anthony’ego. Widz gubi się zatem tak samo jak on w rzeczywistości. Na scenę wkraczają kolejne postacie, które podają się za Anne, jej męża, nową opiekunkę. Mieszkanie Anthony’ego staje się mieszkaniem jego córki, a potem pokojem w ośrodku opieki. Starszy mężczyzna walczy o utrzymanie swojego świata, zdrowych zmysłów, samodzielności, bliskości z Anne. Ale jest to walka skazana na porażkę. Z wolna odkrywamy wszystkie prawdy, ukrywane skrzętnie przez Anthony’ego w jego umyśle. Aż po poruszające, końcowe sceny, gdy wszystko zostaje obdarte z resztek złudzeń, a z oczu starego człowieka płyną łzy bezsilności. Nie trzeba doświadczać tego typu historii we własnym życiu, by zostać głęboko poruszonym przez ten film i przeżyć go niemal w kategoriach thrillera (te wciąż zmieniające się realia i perspektywy). Na pewno warto go zobaczyć, by być przygotowanym, by zrozumieć i zebrać potrzebne siły. Anthony Hopkins kreuje tu naprawdę wielką rolę, bardzo dobra jest też Olivia Colman. To po prostu wysokiej klasy, prawdziwe kino. I niestety niezwykle życiowe.  

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×