„Mare z Easttown” – Craig Zobel

USA, 18 kwietnia – 30 maja 2021

„Mare z Easttown” – Craig Zobel

Mare z Easttown można śmiało skojarzyć z Nightmare z Easttown. To małe amerykańskie miasteczko przypomina Amerykę z „Elegii dla bidoków”. Ludzie są raczej ubodzy, małżeństwa mają problemy, dzieciaki radzą sobie po swojemu – przeważnie gorzej, niż lepiej. Zdolna, ale złamana przez życie pani detektyw Mare (Kate Winslet) nie może rozwiązać sprawy zaginięcia nastolatki – córki koleżanki ze szkoły. Na koniec pierwszego odcinka dochodzi jej druga sprawa – tym razem morderstwa. Jest smutno, buro, depresyjnie. Ludzie są zmęczeni i rozczarowani życiem. Niemal każdy ma jakąś tajemnicę lub przykrą historię, od której pragnie uciec. Rozwiązaniem jest alkohol, dragi, czasem prostytucja, czasem przemoc i kradzieże. Mare nie jest w niczym lepsza, czy szczęśliwsza od innych mieszkańców. Po prostu wykonuje swoją pracę jako tzw. stróż prawa. Dla niektórych ten serial może być nawiązaniem do „Miasteczka Twin Peaks”. Ale w przeciwieństwie do dzieła Davida Lyncha, nie ma tu psychodelicznej i lekko absurdalnej aury, nie ma też pogodnych, prostodusznych postaci. Bo Mare cierpi jak wszyscy, choć podobnie jak agent Cooper ma talent i niezwykle sumiennie podchodzi do swoich obowiązków.

W ciągu tych siedmiu około godzinnych odcinków dzieje się wiele. Tropy wydają się mocne, a w tle odsłaniane są kolejne niuanse życia miejscowej społeczności. Mare musi narażać swoje prywatne relacje, by dociec prawdy. Wszyscy ją tu znają i ona zna wszystkich – poza pisarzem (Richardem – Guy Pierce), z którym wdaje się w romans i młodym detektywem (Colinem – Evan Peters) skierowanym z centrali do pomocy w śledztwie. Czy można  prowadzić dochodzenie, samemu wymagając pomocy? Takich detektywów było już wielu i jak się często okazuje wcale nie trzeba przełomu w życiu prywatnym, by rozwikłać zagadkę. Mare ma kolejne problemy, zatargi i wpadki. Śledztwo posuwa się do przodu, a krąg podejrzanych robi się coraz szerszy i coraz bardziej zaskakujący. Ważnym tropem jest sprawa ustalenia ojcostwa dziecka zamordowanej dziewczyny, ale tu też łatwiej o fałszywe podejrzenia. Akcja zagęszcza się na poziomie piątego odcinka, a gdy na koniec szóstej części wydaje się, że już wszystko się wyjaśnia, finał przynosi kolejne zwroty akcji. Właściwie ostatnie lata przyniosły wiele dobrych kryminałów. „Mare z Easttown” jest wśród nich do bólu prawdziwy i smutny, wręcz przygnębiający. Traumatyczne przeżycia przynoszą często oczyszczenie. Tu jest na to nadzieja, ale czy trwała? Może wystarczy, by zgasło światło i znów stanie się koszmar.