„Live in Stuttgart 1975” – Can

Spoon/Mute Records, 4 czerwca 2021

„Live in Stuttgart 1975” – Can

Zespół Can nigdy nie nagrał płyty koncertowej, choć jego występy stanowiły kwintesencję eksperymentalnego stylu grupy. Zachowane archiwalia pokazują w jak niezwykłe formy przeobrażały się wykonywane na żywo kompozycje zespołu. Pierwszym dokumentem obrazującym koncertowe oblicze Can była płyta Live 1971-1977 wydana w ramach specjalnego Boxu, a następnie na osobnej płycie (1999 r.). „Live in Stuttgart 1975” idzie jeszcze krok dalej. Zawiera bowiem pięć improwizacji tak swobodnych, że nie przypisano ich do konkretnych kompozycji zespołu, lecz opatrzono nazwami niemieckich liczebników od 1 do 5. Materiał został zarejestrowany przez fana grupy (Andrew Hall’a), który w latach 1973-1977 nagrywał koncerty Can na magnetofon kasetowy – z czasem za wiedzą i pozwoleniem zespołu. Koncert zarejestrowany w Halloween 1975 roku został opracowany pod okiem jedynego żyjącego członka grupy – klawiszowca Irmina Schmidta i wydany przez oficynę Spoon należąca do Mute Records. Can wystąpił w Stuttgarcie w czteroosobowym, instrumentalnym składzie: Schmidt/Liebezeit/Karoli/Czukay. Wokalista Damo Suzuki opuścił zespół dwa lata wcześniej, a Can po jego odejściu nagrał przed tym koncertem dwie płyty: „Future Days” (1974) i „Landed” (1975). Ten drugi album był początkiem nowego otwarcia w karierze – znacznie mniej eksperymentalnego. Tym bardziej dziwić może to co zagrali w Stuttgarcie i czego teraz można posłuchać na dwupłytowym wydawnictwie.

Hipnotyzująca gra kwartetu wciąga w kilkunasto, a nawet kilkudziesięciominutowe podróże. Każdy z muzyków rozwija swoje pomysły w duchu zespołowej improwizacji. Partie każdego z nich są pełne pasji, pomysłów i trudno nie ulec urokowi tak fantazyjnego grania. W przeciwieństwie do jazzu, nie ma tu miejsca na solówki. Wszyscy angażują się niemal bez wytchnienia w proces konstruowania kompozycji. Czasem można wyłowić z nich fragmenty, czy raczej motywy z wydanych na płytach nagrań: „Dizzy Dizzy”, „Bel Air”, Vitamin C”, „Quantum Physics”, „Oh Yeah”, czy „Pinch”. Jednak mieszają się one ze sobą, albo grane są w innym tempie, niż w wersji studyjnej. Nie sięgają natomiast po cytaty z wydanej niedługo wcześniej płyty „Landed”, jakby nie do końca pasował im zwrot, jakiego dokonali pod skrzydłami nowej wytwórni. Opus magnum koncertu to część trzecia, trwająca 37 minut!  Od prawdziwych sprzężeń gitarowych, przez niemal hiszpański w stylu dialog Michael’a Karoli z sekcją rytmiczną po zaskakujące, poszukujące nowych form wyrazu partie – nawet jak na Can – następujące po 30 minucie. Aż strach byłoby dać się ponieść takiemu graniu. O ile pierwsza płyta trwa 70 minut, o tyle druga tylko 20. I akurat ostatnia kompozycja „Funf” może stanowić najlepszą rekomendację koncertowego wcielenia Can – czyli tego co można zrobić w 10 minut nie bacząc na schematy. Duży tu zwłaszcza udział klawiszy Schmidta i perkusji Liebezeita. Live in Stuttgart 1975 otwiera cykl prezentacji koncertowego dorobku Can na płytach. Wygląda to (póki co) naprawdę obiecująco.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×