Pierwsza trójka dla Polski! Rzadki przypadek, ale nawet ostatnio będąc w sklepie z płytami oglądałem głownie krajowe propozycje – choć trochę też dlatego, że nie było zagranicznych, których szukałem. Dałem też szansę piosenkom z osłuchanych płyt, a nie z nowości, bo uznałem, że szkoda byłoby mi się rozstawać ze Swiernalisem, czy The Smashing Pumpkins po zaledwie jednym przeboju, a i Gorillaz zasługuje na kolejne przypomnienie. Kiedyś z każdej dobrej płyty miałem po cztery-pięć i więcej hitów – ostatnio trzy przeboje, to już coś. I nie chodzi tu bynajmniej o jakość krążków – po prostu dostęp do nowości jest dużo większy i już tak się nie celebruje każdej płyty. Trochę tego szkoda. Kiedyś znało się każdy akord na płycie, pełną tracklistę, koniec utworu kojarzył się od razu z początkiem kolejnego. Teraz posłucham płyty kilka razy, wyrobię sobie zdanie i już szukam kolejnej. Potem patrzę na półkę i zastanawiam się, jakie piosenki kryją się pod daną okładką? W młodości potrafiłem sobie nucić całe płyty – jak lecą. A teraz co najwyżej pojedyncze utwory. No ale sam sobie zgotowałem ten stan rzeczy, więc nie mam co wzdychać.