Krzysztof Gryko wciąż tęskni za polskim czarno-białym kinem lat 60. Wyobraża sobie kadry, sceny, ujęcia, a w duszy układają mu się do nich nuty. To kino jest prawe bez słów i muzyka jest wyłącznie instrumentalna. Płynie łódka, pędzi jelcz, z kamiennego bruku wzbijają się do lotu gołębie, wiatr rozwiewa grzywki bohaterów. Jest miejsce na przygodę i zakochanie. Projekt Not For Sale został oparty na trzonie Gryko Sensual Band – saksofoniście Krzysztofie Pachli i kontrabasiście Michale Kowalczyku. Lider sięgnął tym razem po gitarę elektryczną, a skład uzupełnił nowy perkusista – Maciej Dziedzic. Absolutnie pierwszoplanową rolę odgrywa tu jednak saksofon altowy, który snuje raczej, niż wygrywa melodyjne tematy. Oczywiście zespół co jakiś czas ożywia się, niczym rowerzysta, który może nagle ucieszyć się jazdą z górki. Singlowe „Fly” i „Hum of Someone” pędzą beztrosko na złamanie rytmicznego karku. Krzysztof Gryko jako kompozytor zadbał o atrakcyjne, zwiewne motywy, które pozwalają wyróżnić przynajmniej niektóre kompozycje. Bo przecież i tytułowe „Alibi” zapada szybko w pamięć i tak samo „Fly”. Obok nich są kompozycje pełne żalu i rozczarowania po skończonym lecie lub opustoszałej sali dansingowej. Ta muzyka trochę przeminęła, tak jak moda na Hłaskę. Ale przecież co jakiś czas ktoś sięga po Komedę, czy Tyrmanda, chce znów zobaczyć twarz Zbyszka Cybulskiego, lub usłyszeć głos Gustawa Holoubka. Not For Sale jest nostalgiczne, choć bywa także pogodne. Wednesday brzmi trochę jak Saturday w czasach gdy można było tego dnia wyjść wcześniej z pracy i wybrać się na wycieczkę za miasto. Niewątpliwie trzeba mieć chwilę wolnego, by rozsłuchać się w tematach z „Alibi”, otworzyć na historie którym mogą one towarzyszyć. Odpocząć przy „Summer”, „Fingers”, czy „Talking Cloud”. Ucieszyć z draki, jaką czyni nam przelotny letni deszcz mocząc nasze odświętne ubrania. Dać poprowadzić w przewrotnym tańcu w rytm „Walking Soul”. Taki był kiedyś filmowy jazz. Miło, że ktoś postanowił go przypomnieć.