Międzynarodowe Warsztaty Jazzowe w Puławach – koncerty finałowe 2021

P.O.K. „Dom Chemika”, 16-17 lipca 2021

Międzynarodowe Warsztaty Jazzowe w Puławach – koncerty finałowe 2021

Międzynarodowe Warsztaty Jazzowe w Puławach miały swoje złote lata w drugiej połowie dziewiątej dekady ub. wieku. Obsadzone przez wykładowców słynnej, amerykańskiej Berklee College of Music z Bostonu przyciągały młodzież pokroju Justyny Steczkowskiej czy Braci Golec. Początek nowego wieku to znaczący wkład wykładowców z Turcji. Potem status międzynarodowej imprezy coraz trudniej było utrzymać. W tym roku honor uratował Joel Holmes – amerykański pianista czterokrotnie nominowany do nagrody Grammy. Samych warsztatowiczów przyjeżdżało kiedyś ponad setka, teraz mniej, niż połowa tej liczby. Śledząc od lat koncerty finałowe można było odnieść wrażenie, że poziom sprzed lat trudno było utrzymać. Tym bardziej, że poprzednie edycje odbywały się poza główną siedzibą warsztatów, z racji przedłużającego się remontu „Domu Chemika”. Co jednak najbardziej znamienne, lata edukacji jazzowej, zarówno poprzez organizację od trzech dekad Warsztatów oraz licznych koncertów jazzowych krajowej czołówki nie przyniosły bogatego plonu. Jeszcze w latach 90. młodzież waliła w Puławach na jazz jak kiedyś na koncerty rockowe. Fotele „Domu Chemika” okupowali punkowi załoganci, dzieci kwiaty i grunge’owi flanelowcy. Chłonęli atmosferę, czerpiąc z klimatu improwizacji i muzycznej wolności. Uznanie dla uczestników wyrażało się w zapomnianych określeniach typu „skubana”, albo „czad”. Ale z czasem fascynacja imprezą przeminęła niczym muzyczne walory stacji MTV i dziś co roku widuje się na koncertach i jam-sessions praktycznie te same, nieliczne twarze Puławian. Sale wypełniają głownie sami uczestnicy warsztatów.

Z tego wszystkiego i ja spóźniłem się mocno na piątkowy koncert finałowy wokalistów. Nie uiszczono nawet ode mnie opłaty biletowej. Koncert prowadził jak zwykle ujmująco i pogodnie szef klasy wokalu – Wojciech Myrczek, a wokalistom towarzyszył na scenie skład: Bogdan Hołownia – pianino, Wojciech Pulcyn – kontrabas i Sebastian Frankiewicz – perkusja. W niektórych wykonaniach pojawiali się też w roli akompaniatorów młodzi uczestnicy warsztatów – głównie gitarzyści i saksofoniści. Nie widziałem akurat w akcji jedynego w tym roku wokalisty, natomiast wokalistki zrobiły zasadniczo dobre wrażenie. W tej części koncertu można było usłyszeć zarówno piosenkę z disney’owskiego klasyka „Zakochany kundel”, wczesny przebój Michael’a Jacksona (z płyty „Off the Wall” wyprodukowanej przez Quincy Jones’a), transowy „Afro Blue”, nośny kawałek Earth Wind and Fire, a na zakończenie przebój Amy Winehouse „Valerie”, który został powtórzony także na bis.   

Godzinę po finale koncertu, w nowym, pozbawionym jeszcze jakiegokolwiek klimatu klubie „Smok”, rozpoczął się jam-session. W prowadzenie tematów włączali się instruktorzy: Sebastian Frankiewicz – perkusja, Konrad Zemler – gitara, Joel Holmes – pianino, Jacek Niedziela-Meira – bas. Młodzież pozwalała sobie na sporą dowolność, sięgając nawet po takie numery, jak „Co mi Panie dasz?” – Bajmu. Ale generalnie nastrój był jazzowy. Jedni uczniowie wchodzili na scenę z drżeniem, przygryzaniem warg i dreptaniem w miejscu – inni z butną pewnością siebie, pasją i radością korzystania z okazji – bez kompleksów wobec zawodowych muzyków. Na pewno zapadł w pamięc pianista, który rozczarowany branżą, porzucił instrument dla klawiatury komputerowej, ale w Puławach odżył z zapałem godnym szaleńca.

Koncert Finałowy zaczął młodziutki big band. Odrobinę spięty i poprawny. Zaraz po nim pojawiło się pierwsze muzyczne combo złożone z jeszcze młodszych muzyków, które wykonało ostrożnie „Girls From Ipanema” Jobima. Po nich występowali nieco starsi muzycy i coraz częściej także wokaliści. Zabrzmiały popularne tematy: „Just Two of Us” wykonane przez pięć młodych wokalistek, „Take Five” z własnym, polskim tekstem autorstwa samej wokalistki, kubański klasyk z lat 50. „Afro Blue”, a także słynne „How High the Moon” – Elli Fitzgerald ze skatową wstawką. Sympatycznie wypadło jak zwykle „Cantaloop Island” Herbie Hancocka, czy łagodne „Spain” Chick’a Corea’i z rzadką w jazzie partią fletu. Nowszy jazz reprezentowały mocniejsze kompozycje Mike’a Sterna i Kenny Garrett’a. Część zasadniczą zakończyła powtórka z dnia poprzedniego, czyli „Valerie” Amy Winehouse. Finałem finału był utwór zmarłego niedawno Wojciecha Karolaka, który wykonała kadra instruktorska z Robertem Majewskim (trąbka) na czele, ale też Joel’em Holmesem – pianino, Wojciechem Myrczem – skat, Konradem Zemlerem- gitara, Krzysztofem Dziedzicem – perkusja i Jackiem Niedzielą-Meirą – bas, Jackiem Namysłowskim – puzon i Maciejem Sikałą – saksofon. Widownia był liczniejsza, niż w piątek, ale szalu nie było. No a bez szaleństwa, wolności i pasji nie ma jazzu. Podejrzewam, że na koncercie Leszka Możdżera w pobliskim Kazimierzu zabawa była w sobotę całkiem inna.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×