Nie wiem, czy potrzebny był akurat związek homoseksualny, by zrobić sentymentalny film o tragicznej, wakacyjnej miłości z połowy lat 80.? Pewnie tego typu historie w przypadku dziewczyn i chłopaków już się ograły? W ubiegłorocznym filmie Ozona nie ma właściwie niczego wyjątkowego. Szesnastolatek (Alexis) od dwóch lat mieszka nad morzem w Normandii. Chce popływać łódką z kolegą, ale ten umówił się już z nową dziewczyną. Wypływa zatem sam. Jest lekkomyślny, brak mu doświadczenia. Gdyby nie nagła pomoc nieznajomego chłopaka, mógłby nawet stracić życie. Ale nieoczekiwanie zyskuje w ten sposób nowego przyjaciela, a z czasem kochanka. David jest od niego nieco starszy, rok wcześniej zmarł mu ojciec. Musi pomagać mamie w prowadzeniu sklepu dla żeglarzy. Jest pełen pasji, śmiałości, empatii, ale też tłumi w sobie tęsknotę za ojcem i rozgrywa własne pojedynki ze śmiercią. Alexis przeżywa przy nim wielką przygodę, odkrywa cielesność, dojrzewa. Od początku filmu wiadomo, że to historia bez happy endu. Alexis spisuje minione tygodnie w ramach terapii i pewnego rodzaju wprawki literackiej (jego nauczyciel już wcześniej dostrzegł w nim talent i zachęcił do przeżycia traumy na papierze). Czy David jest kimś niezwykłym, czy tylko pierwszą fascynacją Alexa? Czy lato 1985 roku było wyjątkowe, czy dokładnie takie, jak całe lata 80.? Na pewno realia i styl tamtych czasów są oddane bez zarzutów. To ewidentny powrót do stylistyki obdarzanej wciąż dużą nostalgią. Choć ten styl noszenia się (Dawid wygląda jak partner George’a Michaela z Wham!), muzyka na dyskotece, atrakcje wesołego miasteczka – naprawdę nie ma za czym tęsknić. Związek dwóch nastolatków jest przekonujący i dramat Alexisa także. Jest podniecenie, fascynacja, ale też zazdrość, pierwsza kłótnia, pierwsze łzy. Trochę to jednak za mało. Można odnieść wrażenie, że na film zwrócono uwagę głównie poprzez relację homoseksualną – co nie znaczy, że emocje bohaterów były przez to inne. Są dokładnie takie same, jak w całej masie filmów o dramacie pierwszej miłości chłopaka i dziewczyny. Ozon trochę poszedł za modą i trendami, a wcale nie musiał, by zrobić dobry słodko-gorzki film.