„Shuggie Bain” – Douglas Stuart

Wydawnictwo Poznańskie, 2021

„Shuggie Bain” – Douglas Stuart

Nagrodzony „Booker Prize” za 2020 rok debiut prozatorski szkockiego autora Douglasa Stuarta to solidna obyczajówka, nad którą solidnie musiał się napracować tłumacz (Krzysztof Cieślik). Język tej powieści pozwala wejść w świat jakiego osobiście raczej nie chciałoby się doświadczać. Biedne dzielnice Glasgow z lat 1981-1992 tworzą przestrzeń dla kameralnej w gruncie rzeczy opowieści o losach rodziny Bainów. Główny bohater – Shuggie jest dzieciakiem, nastolatkiem, który w 1992 roku sam zarabia na życie. Jego wcześniejsze losy i jego matki Agnes poznajemy w po cofnięciu się do początku lat 80. Shug ma starsze rodzeństwo – siostrę Catherine i brata Leeka. Początkowo żyli jeszcze dziadkowie: Lizzy i Wullie. Jego ojciec był taksówkarzem, ale zostawił Agnes dla innej, mniej kłopotliwej partnerki. Agnes z kolei zostawiła wcześniej swojego pierwszego męża – nudnego katolika – właśnie dla szarmanckiego, choć chamowatego taryfiarza. Nie ma niczego ciekawego w poznawaniu tego typu losów. Zasadniczo niewiele się dzieje, ot zwykła walka o zapłacenie rachunków, związanie końca z końcem, bez żadnych wzlotów i jaśniejszych dni. Ale Agnes i Shuggie to duet jednak niezwykły. Kobieta wyrasta urodą i stylem ponad swoje sąsiedztwo. Marzy jej się życie w centrum. Jest przecież dzielnicową Elizabeth Taylor. Zawsze zadbana, dobrze ubrana, z głową noszoną wysoko. Tyle, że to nie jest romantyczna historia. Agnes szybko wpada w alkoholizm. Niszczy siebie i poczucie bezpieczeństwa swoich dzieci. I tu wszystko jest niezwykle przewidywalne. Przepijane zasiłki, próba rzucenia nałogu, samobójcze myśli. Catherine i Leek szybko orientują się w perspektywach matki i opuszczają tonący okręt. Przy Agnes zostaje tylko Shuggie – chłopiec, który bawi się potajemnie lalkami i tańczy.

Bieda zachodniego świata nie ma w sobie niczego szlachetnego. Jest okrutna i brudna. Zdesperowaną samotną kobietę można oszukać, a pijaną wykorzystać. Zbyt delikatnego chłopca pobić, zastraszyć i upokorzyć. Sąsiedzi są zawistni i egoistyczni. W tej powieści nie ma jasnych nut. Nie ma walki o chwilę rodzinnego ciepła, poczucia spełnienia. Strefę komfortu stanowi zamawianie rzeczy z katalogu, które potem trudno spłacić, albo wyprawa do salonu gry w bingo. Agnes próbuje szczęścia z innym taksówkarzem, dawnym górnikiem. Ale ten nie potrafi poradzić sobie z jej alkoholizmem, ani z tym, że gdy jest na odwyku nie może sobie wypić kieliszka wina do obiadu, jak każdy normalny człowiek. Shuggie walczy o matkę. Ona walczy o swoją godność. Obydwoje mówią literackim angielskim, podczas gdy cała reszta swoim językiem biednych i niewykształconych. Walka obydwojga ma nieustannie gorzki smak. Lata 80. to czasy coraz większego upadku tego typu środowisk. Zamykane są kolejne zakłady pracy. Gdzieś w tle przemyka lęk przed skutkami awarii w Czarnobylu. Prawie nie ma sportu, ani muzyki. Życie bohaterów jest pozbawione praktycznie jakichkolwiek szerszych perspektyw, czy zainteresowań. Agnes chce się poczuć lepiej i dlatego stroi się i pije. Shuggie chce spokoju i cieszy się kiedy ma matkę pod względną kontrolą. Wie, że musi się dla niej starać. Wierzy do końca, że jeśli się o nią zatroszczy, to ona rzuci alkohol i przestanie targać się na swoje życie. Chcecie wejść w taki świat? Douglas Stuart dobrze go poznał i świetnie opisał. Ale ze swojej strony uprzedzam – jest przykro.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×