„Dziewczyna, kobieta, inna” – Bernardine Evaristo

Wydawnictwo Poznańskie, 2021

„Dziewczyna, kobieta, inna” – Bernardine Evaristo

Kilkanaście kobiecych losów splecionych w różnych momentach ich życia i historii. Wszystkie noszą w sobie piętno walki z rasizmem, ukazują ewolucję feminizmu, zmagania imigrantów o godne życie, a wreszcie pokazują współczesne problemy określania własnej płciowości. Im komuś bardziej obce są te zagadnienia, tym  bardziej powinien poznać perspektywę tych żyjących w Anglii kobiet. Poznać ich doświadczenia, poczuć ich zmagania z losem i niejednokrotnie cierpienie. O ile pierwsze, najbardziej współczesne historie mogą budzić pewien dystans, a może nawet ironię – te ultra feministyczne i ekologiczne zasady, które zmierzają ku piramidalnym wyzwaniom, nakazom i ograniczeniom w imię wyznawanych ideologii – o tyle opowieści o imigrantkach z Afryki, czy Karaibów przypominają że jeszcze niedawno świat Zachodu stygmatyzował kolor skóry i pochodzenie etniczne bardziej, niż cokolwiek innego. Ciemnoskóra dziewczynka w szkolnym przedstawieniu pomimo scenicznych talentów mogła zagrać najwyżej palmę. Śniada kobieta w sklepie była zawsze obsługiwana ostatnia. Czarnoskóry chłopiec, którego napadli biali koledzy jako jedyny dostawał karę od nauczyciela, pomimo, że był przecież ofiarą. Wykształcony Nigeryjczyk mógł być co najwyżej taksówkarzem, a Nigeryjka z dyplomem sprzątaczką. Oczywiście mieszkańcy Wschodniej Europy doświadczali podobnego zakwalifikowania, ale ich droga do akceptacji była znacznie krótsza. Kolor skóry wciąż sprawia, że młoda kobieta postrzegana jest w biznesie jak ktoś kto raczej zaproponuje kawę, niż będzie pertraktował kontrakt, albo łatwiej da się zaprosić na drinka, bo to przecież honor sam w sobie. Czy można zostać bizneswoman bez szpilek, dekoltu i szminki? Czy dziewczynka, której rodzice wyznaczają drogę od lalki-Barbie do kobiety-Barbie jest dziwna, gdy woli nosić spodnie i krótkie włosy? Poznając niektóre z tych postaci można odnieść wrażenie, że to zachodnia cywilizacja wyzwala potrzebę płciowego samookreślania. Niezwykle silny nacisk na jeden model kobiecości wydaje się być współcześnie jednym z najbardziej opresyjnych systemów kulturowych.

Są w tej książce kobiety artystki i aktywistki, działaczki na rzecz wolności płciowej, ale też nauczycielki, robotnice, farmerki. Kobiety zdradzane, porzucane i wykorzystywane. Naiwne, biedne i samotne. Ich historie bolą. Ich marzenia o dobrym mężu, dostatnim domu, miłości do dzieci. To wszystko tu jest, a przynajmniej bywa trudne. Jak kształtuje się świat erotycznych doznań dziewczynki zgwałconej na szkolnej imprezie, gdy pierwszy raz spróbowała alkoholu, by nie być wyłącznie klasową kujonką? Jak czuje się nieletnia matka, której zostaje odebrane dziecko przez ojca, który uważa, że odmienny kolor skóry jest wystarczającym ciężarem w życiu, by doszedł do tego jeszcze bękart? Jak czuje się szesnastolatka, której rodzice oznajmiają w szesnaste urodziny, że nie jest ich dzieckiem i zapominają powiedzieć, że i tak ją kochają? Co myśli kobieta w podeszłym wieku, która nie ma komu przekazać ziemi przodków, bo jej dzieci i wnuki wolą zadymione miasta, nafaszerowane chemią jedzenie i wygodę? Bernardine Evaristo nie wybiela kobiet, nie uwzniośla ich emocji. Są tu takie, które decydują się na romans z zięciem, są głuche na łzy córek, dają się nabrać na księcia z bajki, któremu zależy przecież tylko na jednorazowym seksie. Nie jest im obcy egoizm, czy narcyzm. Piją i biorą narkotyki. Handlują własnym ciałem. Ale każda z nich przekazuje też swoim życiem coś ważnego, prawdziwego i zrozumiałego, co wymaga poznania i uszanowania. Nagroda Bookera za 2019 rok wydaje się być jak najbardziej uzasadniona. Tytuł książki roku czy nawet dekady w ocenie opiniotwórczych magazynów także. Taka panorama kobiecego świata jest naprawdę cenna i wiele osób przeciwnych kobietom zbyt mało kobiecym, zbyt mało uległym, nadto ambitnym, niepotrzebnie dziwnym, powinno tę książkę uważnie i na spokojnie przeczytać.