„Squid Game” to bardzo Dickensowska opowieść. Są zdesperowani biedni i nieprzyzwoicie bogaci. Jednych i drugich dopada demoralizacja. Wśród biednych łatwiej jednak o ludzkie odruchy, pomimo, że przychodzi im toczyć prawdziwą walkę o przetrwanie. Dobro jest tu wciąż istotną wartością. Świat dziecięcej perspektywy sprowadza się do gier z placów zabaw. Proste zasady, wielu przegranych. Serial miałby pewnie inną wymowę i znacznie mniejszy rozgłos, gdyby porażka w zabawie nie oznaczała śmierci. Czterystu pięćdziesięciu sześciu biedaków dostaje ofertę odmiany swojego losu poprzez udział w grze, w której oferowana jest wysoka nagroda pieniężna, pozwalająca im odmienić swój los. Spłacić dług, odzyskać rodzinę albo utraconą pozycję. Serial pozwala widzom poznać bliżej zaledwie kilku z grona graczy. Nie zawsze budzą oni sympatię, ale gdy okazuje się, jakie zasady obowiązują w świecie gier, los każdego staje się godny troski. Twórcy serialu dbają o pewien relatywizm moralny. Twórcy gry bardzo przestrzegają zasady równych szans podobnie jak dobrowolności udziału w rozgrywkach. Okazuje się jednak, że dylemat – żyć dalej, jak dotychczas, czy walczyć o wielką nagrodę pozwalającą na odmianę losu – jest trudniejszy, niż to się może wydawać. Dodatkiem do głównej akcji jest samotne śledztwo policjanta, który poszukuje brata i jego tropem zakrada się na wyspę, na której stworzono świat gier. Jego nadzorcy ukrywają się pod jednolitymi strojami i maskami. Pozwala to na stworzenie klimatu filmu, ale i jego wizerunkową promocję.
Sukces serialu jest nieprawdopodobny. Krytycy zwracają uwagę na fakt, że kino koreańskie nie zna barier gatunkowych i z łatwością łączy melodramat z krwawą rzezią, a kino społeczne ze swobodą seksualną. To się widzom podoba, a wielu zarazem niepokoi popularność wśród młodych odbiorców. Przypomnijmy sobie jednak dedykowane młodzieży „Igrzyska śmierci” – czyż sukces tamtej książkowej i filmowej sagi nie zasadzał się także na brutalnej rywalizacji biednych dzieci w imię uciechy wyższych sfer. W zderzeniu ze „Squid Game” tamta amerykańska produkcja miała jeszcze mocniejszą wymowę. No ale żyjemy w czasach seriali, których pole rażenia jest o wiele silniejsze, niż filmów kinowych. Mnie „Squid Game” trzymał w napięciu, poprzez przywiązanie do okrutnego losu bohaterów. Drżałem o nich z odcinka na odcinek coraz bardziej, czując, że nie wszystkim uda się dotrwać do końca rozgrywki. Okrucieństwo kolejnych gier momentami aż boli. I ten kontrast – słabości a czasem nawet szlachetności poszczególnych postaci, z bezwzględnością zasad gry robi tu największy efekt. Serialowy debiut Hwang Dong-hyuk to kolejny kulturowy fenomen pop-kulturowej koreańskiej ofensywy. Trudno przejść obok niego obojętnie.