W latach 80. słuchałem Voo Voo, a teksty Wojciecha Waglewskiego uważałem za niezwykle istotne. Z czasem twórczość Voo Voo stała się dla mnie znakiem jakości i mądrych słów. Gdy teraz słucham albumu „Ballady i protesty” młodych Waglewskich odnoszę wrażenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Ten dwupłytowy materiał stworzony w czasach pandemii jest ujmujący muzycznie, istotny treściowo i zawiera teksty, które chce się przemyśleć i cytować. Płyta pierwsza eksploruje gatunki bliskie temu co Fisz Emade Tworzywo grali w latach ostatnich. Jest tu i post-rock i artystyczny pop, muzyka klubowa lat 90 z elementami acid-jazzu i house. To bardzo nośne kawałki, których dobrze się słucha, a poszczególne motywy zdecydowanie wpadają w ucho. Płyta druga dokłada trochę więcej nawiązań do wczesnych, bardziej hip-hopowych płyt Fisza. Ale jest też romans z muzyką lat 80. a nawet z post-punkiem. W części nagrań słychać dodatkowo „smyki”, czy fortepian, co tworzy samo z siebie lekko romantyczny klimat. Singlowe „Nie za miłe wiadomości”, podobnie jak „Muzyka jest o nas”, „Krew 2021” i przynajmniej częściowo „Dresiarze w garniturach” to pomruk buntu, jaki rodzi się od pewnego czasu wśród gorszych i wzgardzonych, ludzi spoza establishmentu. „Za mało czasu” to jeden z refleksyjnych tekstów, osadzony w warszawskich klimatach. Następnym takim wspominkowym numerem są świetne „Paradoksy”, z których wyziera cała masa klisz z lat 90. (choć muzycznie to zdecydowanie Talking Heads skrzyżowane z Yello). Stara „Waglowa” mądrość płynie z jednego z najważniejszych kawałków na płycie – „Kurz”. To bardzo ładna kompozycja i szczerze przejmująca swoim przekazem. Polecam wszystkim rodzicom. Kolejnym wręcz odkrywczym, choć oczywistym utworem jest „Po co” mówiący o absurdzie konsumpcjonizmu („po co tyle rzeczy nam?”), ale też o niedawnym zamknięciu i kłopotach ekologicznych. Do grupy głęboko humanistycznych refleksji dorzuciłbym „Szukam”. „Start” odczytuję jako post-covidowy oddech radości z powrotu do kontaktów międzyludzkich. Takim pandemicznym tekstem jest też w sposób oczywisty „2020” i „1,5 metra” (ten drugi muzycznie zanurzony w klimatach Air), a w odrobinę bardziej metaforyczny – „Dobre wieści”. Troska o zdrowie i przyszłość planety odzywa się w numerze „Kominy” (muzycznie piosenka ta mocno przypomina mi utwór „You” Tuxedomoon), a sprawy klimatu w wyróżniającej się muzyczną urodą „Arktyce”. Z kolei „Mój kraj znika” to opis miałkości jaka wdziera się w nasze życie, coraz mniej zaangażowane, coraz bardziej kameralne i potulne, jakby popowe. Dla kontrastu muzycznie numer ten ma w sobie coś ze Sleaford Mods. Szczególne miejsce zajmuje w tym zestawie „OK Boomer!” – dowcipny, samokrytyczny i lekko gorzki. Z przyczyn oczywistych bardzo do mnie trafia. „Ballady i protesty” to jeszcze jedna naprawdę dobra, polska płyta w tym roku. Taka, której się słucha i o której chce się gadać. Wciąż świeża, ale będąca także świadectwem muzycznej erudycji. Niby off’owa, a jak dopracowana i miejscami urocza. Niby aż dwie płyty, a trudno po jednej przerywać. Ech Waglewscy, Wy to macie poziom, styl i horyzonty.