Znam takich, którzy stęsknili się za dzikim Nickiem Cave’m. Ostatnie lata i płyty artysty to czas uzasadnionych lamentów. To składankowe wydawnictwo obejmujące ostatnich piętnaście lat siłą rzeczy zdominowane jest znów przez smutne tony. Ale od razu pocieszę zmęczonych latami „smuty”, że wydawnictwo ma chwile „jaśniejsze”. Całość otwiera pełne wigoru „Hey Little Firing Squad” z drugiej strony EP „Midnight Man”. Żwawość przebija też z „Accidents Will Happen”. Ale już pochodzący z czasu „Dig Lazarus, Dig!!!” kolejny kawałek „Fleeting Love” to spojone, półakustyczne granie. To akurat nagrania z czasów, gdy w The Bad Seeds grał jeszcze Mick Harvey. Pierwszy gitarzysta i współzałożyciel zespołu (druh Cave’a jeszcze z czasu Birthday Party) załapał się jeszcze do nagrania przeróbki kawałka Jefrey’a Lee Pierce’a z gościnnym udziałem Debbie Harry. Niestety przeróbka na kolana nie rzuca. Ciekawostką jest nowe podejście Cave’a do Cohen’owskiego „Avalanche”, który otwierał wszak debiut The Bad Seeds z 1984 roku. Wersja nagrana w 2015 roku jedynie z towarzyszeniem Warren’a Ellis’a dla serialu telewizyjnego Black Sails ma zupełnie odmienny nastrój, niż „otwieracz” z „From Here To Eternity”. Przebojowy potencjał ma piosenka „Vortex” nagrana jeszcze w 2006 roku. Szkoda byłoby, gdyby przepadła na zapomnianych taśmach. A tak promuje całe wydawnictwo i przypomina o czasach, gdy w tle głosu Cave’a słychać było sprzężenia gitar. Szorstkim momentem jest też utwór „Needle Boy” dostępny dotąd na limitowanej edycji „Push The Sky Away” i na EP „Mermaids”. W grze Ellisa pobrzmiewa tu szaleństwo, a w głosie Cave’a zaciętość. Końcówka nagrania prowadzi wręcz w niebezpieczne rejony. Podobnie wypada pochodzący z tego samego źródła „Lightning Bolts”. To kolejny intrygujący i przyprawiający o dreszcze moment albumu. Nie do pogardzenia jest także nagrany w 2013 roku na Record Store Day utwór „Animal X” z udziałem Wydlera na perkusji. Rarytasem jest też „Give Us a Kiss” z 2014 roku, wydany na limitowanym winylowym singlu. Pierwszą część kończy przejmujące wykonanie „Push The Sky Away” z orkiestrą symfoniczną z Melbourne.
Drugą płytę tworzą niepublikowane wcześniej nagrania z sesji do trzech ostatnich płyt – głównie do Skeleton Tree z lat 2014/2015. Zdecydowana większość z tych 16 nagrań to kameralne kompozycje zagrane przez Cave’a tylko ze wsparciem Warrena Ellisa. Dostajemy tu pierwsze, proste podejścia do „Skeleton Tree”, „Bright Horses”, „Girl In Amber” i „Waiting For You” (ja bym sobie je chyba darował), ale też inną wersję kompozycji „Euthanasia”, która była jedynym nowym kawałkiem na ostatniej koncertowej płycie Cave’a „An Idiot Prayer”. Jedyny utwór z czasów „Push The Sky Away” to skromny, instrumentalny „Glacier”. Z okresu „Ghosteen” (oprócz pierwszych podejść do „Bright Horses” i Waiting For You”) umieszczono tu „Big Dream”, „Heart That Kills You” i wybrane do promocji, zamykające wydawnictwo „Earthlings”. Cała druga płyta jest już raczej elegijna, choć większość tego materiału powstała jeszcze przed tragiczną śmiercią syna Cave’a w lipcu 2015 r. Mnie podoba się tu najbardziej utwór instrumentalny („Instrumental #33”), wykonany w pełnym składzie „Hell Villanelle”, monodeklamowany „Steve McQueen” oraz zamykający, krótki niestety „Earthlings”. I choć to znów Cave wyciszony, za jakim nie tęskniłem, to nie mogę tym nagraniom odebrać siły wyrazu i tego, że w gruncie rzeczy dobrze się ich słucha. To muzyka zagrana z uczuciem, smakiem i skupieniem. Bardzo autentyczna i jednak w swojej sile wyrazu niezwykle mocna.