Marcus Watkins jest cenionym redaktorem w wydawnictwie literackim. Od siedmiu lat jest w szczęśliwym związku. Trochę się mijają z Emily, bo mają różne godziny pracy, ale generalnie nic nie zwiastuje kryzysu. No ale wiadomo, że bez kryzysu nie ma akcji. Marcus poznaje atrakcyjną dziewczynę o egzotycznej urodzie (Mia) i zaczyna z nią pisać. Raz się też umawia w muzeum. Niepostrzeżenie Mia staje się dla niego kimś ważnym i elektryzującym. Ukrywa tę relacją przed Emily. Zaczynają się kłamstewka, co zmierza szybko ku kiepskiemu zakończeniu związku. Co gorsza, Mia ma chłopaka i okazuje się, że Marcus wybrał sobie zbyt ambitny cel. Za dużo sobie wyobrażał i zbyt wiele oczekiwał. W krótkim czasie doznaje dwóch porażek i ląduje najgorzej jak mógł. Od tego momentu próbuje życia singla, zaczyna nowe związki, ale z Mią wciąż gdzieś przecinają się jego drogi. W pewnym momencie w serial wkraczają czasy pandemii, co pośrednio prowadzi do zmian w życiu zawodowym Marcusa. Generalnie bohater ma coraz bardziej pod górkę. Podejmuje złe decyzje. Z Mią raz układa mu się lepiej, raz gorzej. Niewątpliwie Marcus rozumie, że to ona jest kobietą dla niego najważniejszą i stara się o nią zawalczyć. W przeciwieństwie do pierwszego sezonu postać Marcusa nie jest ani tak bliska widzowi, jak Darby (która i przez ten sezon przewija się w paru epizodach), ani jego świat – przykro mi to pisać o życiu redaktora literackiego – nie jest zbyt fascynujący. Marcus i Mia nie wydają się pasować do siebie – nawet fizycznie. Trudno im jakoś dopingować. A niefrasobliwość Marcusa w wielu momentach może irytować. Jako kolejna analiza związku, serial jest znów trafiony, bo widać tu dobrze różne elementy, które powodują nieporozumienia, kryzysy, ale i te, które budują silne relacje. Czasem jeden nieodebrany telefon może wiele zmienić, tak jak jeden wykonany może otworzyć nowe drzwi. Tak, czy inaczej – w tego typu produkcjach kluczową rolę odgrywają przekonujący bohaterowie, a ja takich dla siebie w tym sezonie nie znalazłem.