„Dziki książę” – Variete

Mystic Production, 26 listopada 2021

„Dziki książę” – Variete

Zespół Variete stworzył w połowie lat 80. materiał, który do dziś robi olbrzymie wrażenie. Poezja Kaźmierczaka, która w oszczędnych słowach malowała obrazy niczym z malarstwa Beksińskiego, w zderzeniu z zimnofalową sekcją rytmiczną i pełnym wolności brzmieniem saksofonu, to było coś co wyrastało nawet ponad barwną, jarocińską scenę. Nie dziwię się, że Variete przez moment blisko trzymali się z Siekierą, bo to podobna siła indywidualności i artystycznego rażenia. Niestety dopiero w 1993 roku ukazała się pierwsza płyta zespołu, który był już wówczas na ścieżkach fascynacji jazzem. Grupa nigdy nie zdobyła popularności. Kolejne składy, wytwórnie płytowe, zmiany stylistyki przynosiły uznanie nielicznych i docenienie ze strony krytyki. „Dziki książę” to już dziesiąta płyta Variete (wliczając w to dwie koncertowe pozycje). Zarazem kontynuacja drogi (i składu) z wydanej cztery lata temu płyty „Nie wiem”. Choć zespół nie ma stałego saksofonisty, to wciąż ten instrument odgrywa bardzo istotną rolę. Był wszak nawet czas współpracy z Mikołajem Trzaską. Obecnie  „gościem” z saksofonami był Jan Maksimowicz. W składzie wciąż jest (od 1990) roku gitarzysta Marek Maciejewski, od dziesięciu lat gra też Marcin Karnowski (wcześniej George Dorn Screams), a od siedmiu basista Grzegorz Korybalski. Nowy materiał powstawał przez dwa lata. Niespiesznie i taka jest ta muzyka. Perkusja czai się i zamiata, saksofony czynią podchody, gitary punktują dźwięki. Każmierczak opowiada swoje historie, niczym poeta Świetlicki. Słuchacz wciągany jest w ten świat i daje się nieść kolejnym odsłonom. Czasem bas wykręci jakąś intrygującą figurę, jak w singlowym „Lekko”, gdzie zaraz wchodzi transowa pulsacja z jazzowymi ozdobnikami na klawiszu. W tekstach poznajemy człowieka, który szuka wyzwolenia z miejskiego odrętwienia, ciężkich wspomnień, tęskni za południem, ciepłymi podróżami. „Jestem dzisiaj tylko tym od kiedy pamiętam kim byłem zawsze – niespokojnym chłopcem który pragnie przygód, który pragnie”. Czucie słowa świetnie oddaje też wers „Kiedy ostatni raz Cię kochałem chodziliśmy wzdłuż brudnych szyn i szukaliśmy tanich lotów na południe. Wiatr zaczesywał lód na maskach autobusów w afrykańskie pióropusze”. Takich wymownych scen jest tu wiele: „Bezpańskie psy szły dzisiaj za mną po plaży aż w końcu wzięły mnie za swego”. Doskonale współgrają one z tym osadzonym w knajpianym jazzie z lat 60 stylu grania. Postrockowym traktowaniu gitary, perkusji i basu. Tu nie ma porywających popisów muzycznych. Wszystko jest oszczędne i wyważone. Czasem słychać jakiś kosmiczny odlot, niczym krótkie spojrzenie w gwiazdy. „Rzym” zbudowany jest na partiach gitary akustycznej. „Europa” ma lekko trip-hopowy posmak, choć w słowiańskim opakowaniu za sprawą partii klawiszy mogącej się kojarzyć z Niemenem.  „Dziki książę” powstał jak zwykle na uboczu tego co się gra, a nawet tego z czym kojarzą zespół dawni jarocińscy fani. Ale to zupełnie nie szkodzi. Variete gra dokładnie to, co chce i robi to jak zwykle świetnie.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×