Godzilla to element mojego dzieciństwa – świata marzeń o pradawnych istotach, wielkich potworach i mitycznych walkach. W szaro uśmiechniętej codzienności lat 70. i 80. japońskie monstrum było niczym Pewex – czymś tylko do oglądania, a jednak pobudzało wyobraźnię. Odkąd Amerykanie przejęli stery nad Godzillą, dawna naiwność została zastąpiona prostą rozrywką. Kiedyś na pojawienie się potwora, trzeba było czekać i to był zawsze moment wywołujący dreszcz. Teraz Godzilla wkracza do akcji, ledwo człowiek ogarnie czołówkę. Co z tego, że sieje zniszczenie w mniej plastikowych dekoracjach a i jej ruchy są bardziej dopracowane. Emocje przenoszą się w inne rejony. Podobnie z King Kongiem. Też go nie trzeba odkrywać na zapomnianej wyspie. Czeka na nas w sferycznej klatce, pod okiem naukowców. Adam Wingard do pojedynku dwóch „tytanów” dołożył dziecięcych bohaterów, którzy przejmują rozsądek od zachłannych i zagubionych dorosłych. Z jednej strony jest zatem głuchoniema dziewczynka Jii – córka głównej specjalistki od King Konga. Z drugiej znana ze „Stranger Things” Millie Bobbie Brown wcielająca się w córkę oficera, którą wspiera sympatyczny kolega z nadwagą. Dorośli reprezentują z jednej strony świat naukowców, a z drugiej wielką korporację pracującą nad nową bronią w postaci Mechagodzilli. W interesie jednych i drugich jest zabrać King Konga z Wyspy Czaszki do niezbadanego miejsca pod skorupą ziemską. Godzilla jako potwór dominujący wyczuwa zarówno prace nad Mechagodzillą i atakuje siedzibę korporacji, jak i przemieszczanie się King Konga w konwoju statków i wojska. Dochodzi do starcia potworów na morzu, gdzie Wielka Małpa jest właściwie bez szans. Pomagają mu naukowcy i Jii, wybierając starą taktykę „martwej ofiary”. Podziemny świat, do którego ludzie docierają specjalnymi pojazdami, a King Kong wpada w niego niczym Alicja do „króliczej nory”, jest nieco fantastyczny i jakby odwrócony. Kryje jednak tajemniczą błękitną energię, której spodziewali się naukowcy i wysłannicy korporacji. Naruszenie tego świata przez człowieka sprawia, że King Kong wraca na powierzchnię, gdzie ponownie podejmuje walkę z Godzillą. Polem bitwy jest Hong Kong – i może z racji swej nazwy okazuje się początkowo zwycięski dla Wielkiej Małpy. Jednocześnie Mechagodzilla zasilona nową energią wymyka się korporacji spod kontroli. Gdy Godzilla ponownie dominuje nad King Kongiem, zjawia się jej mechaniczny odpowiednik. W tym starciu cywilizacji i natury, ziemskie potwory się zjednoczą. Trudno powiedzieć, czy odniosłyby sukces, gdyby nie pomoc dzieciaków, w każdym razie finał jest jak zwykle tryumfem natury. Ten film oferuje wszystkie sprawdzone wcześniej elementy plus odrobinę dziecięcego kina przygody. Jest oczywiście dynamiczniejszy, bardziej efektowny i lepiej technicznie dopracowany, niż japońskie pierwowzory. Nie wnosi niczego w sferze przekazu – choć to akurat nie jest zarzut. Jedno czego w nim brakuje, to prawdziwych emocji, których nie były w stanie wywołać we mnie nawet dziecięce, szeroko otwarte oczy lub łzy wzruszenia.