„Promises” – Floating Points/Pharoah Sanders & The London Symphony Orchestra

Luaka Bop, 2 kwietnia 2021

„Promises” – Floating Points/Pharoah Sanders & The London Symphony Orchestra

Ciekawość to pozytywna cecha. Wątpię, że sięgnąłbym po tę płytę, gdyby nie peany pod jej adresem w tegorocznych podsumowaniach roku. Nie śledziłem kariery brytyjskiego DJ – Sama Sheparda, nagrywającego jako Floating Points, nie siedzę na tyle w jazzie, by znać twórczość saksofonisty Pharoaha Sandersa, a muzyki orkiestrowej prawie nie słucham. No ale „Promises” to jedna z najgłośniejszych pozycji mijającego roku. Przynajmniej tak wynika z zestawień jakie wpadły mi w ręce. Faktem jest, że Pharoah Sanders ma już swoje lata, a ostatnie nowe nagrania opublikował kilkanaście lat temu – co już samo w sobie jest wydarzeniem, przy tej klasie muzyku (grał m.in. z Johnem Coltrane’m, Ornette Colemanem i Donem Cherry). Samo połączenie sił twórczych z tak różnych światów też może intrygować. Nie mówiąc o tym, że album ukazał się w wytwórni Davida Byrne’a, promującej muzykę świata. Trudno „Promises” analizować fragmentarycznie. Owszem, są tu części z większym lub mniejszym udziałem Londyńskiej Orkiestry. Niemniej w tę muzykę najlepiej zanurzyć się pod koniec dnia i popłynąć z nią tam, dokąd nas zabierze. Proste, powtarzające się motywy harfy, pełne uczucia partie saksofonu tenorowego i subtelne wejścia orkiestry, tworzą przestrzeń onirycznych i fantastycznych zarazem dźwięków. Słychać tu przede wszystkim świat natury – wyobraźnia eksploruje w moim przypadku głównie podwodne krajobrazy, ale to pewnie przez kojarzenie dźwięku harfy z kroplami wody. Ale można wychwycić tu także odgłosy lasów w różnych jego odsłonach, czy surowych górskich krajobrazów. To taki dźwiękowy hołd dla naszej planety (stąd pewnie powrót Sama Sheparda do współpracy z Luaka Bop, po romansie z Ninja Tune). Bo są tu także chwile ciszy, ambientowej zadumy, gdy wydaje się, że już wszystko wybrzmiało, po której ponownie rodzi się życie. To na pewno wyjątkowe dzieło, niezwykle ambitny projekt, ale efekt wydaje się tak naturalny, że niemal oczywisty. Każdy z artystów może odczuwać satysfakcję ze swojego udziału w nagraniach, podobnie jak każdy słuchacz z obcowania ze skończoną całością. To może płyta na specjalne okazje i pory, ale zapewniam, że przyswaja się ją niemal organicznie.