„Ants from Up There” (deluxe edition) – Black Country, New Road

Ninja Tune, 4 lutego 2022

„Ants from Up There” (deluxe edition) – Black Country, New Road

Tak rodzą się legendy. Zespół, który odnosi sukces debiutancką płytą, opuszcza wokalista tuż przed wydaniem drugiego, niezwykle oczekiwanego debiutu. Black Country, New Road równo rok po wydaniu „For The First Time” zaprezentowali „Ants from Up There” poprzedzone czterema singlami:  „Chaos Space Marine” (12 października), „Bread Song” (2 listopada), „Concorde” (30 listopada) oraz „Snow Globes” (19 stycznia). Przyznam, że zaskoczyło mnie to co usłyszałem na nowej płycie. O ile pierwsza zwierała niezależny, gitarowy rock w duchu lat 90 (Seam, Slint, Fugazi) wzbogacony klezmersko-jazzowymi wstawkami, tak nowy materiał przeniósł mnie w czasy wczesnego… Genesis. Oczywiście trudno nie usłyszeć tu fascynacji dokonaniami Arcade Fire (te wokale, smyczki, nabijane optymizmem tempa), ale dla mnie jest to przede wszystkim cofnięcie się do artystycznych form i ambicji z początku lat 70. To jest muzyka do wgłębiania się, wręcz kontemplowania, z przerwami na refleksyjną ciszę. Grupa złożona z siedmiu muzyków lubi zmieniać tempa i dynamikę, snuć opowieści, wrzucać ozdobniki. Issac Wood jest ciekawym wokalistą, z łamiącym się nieco głosem (jeśli nie wróci do zespołu, to być może zastąpi go basistka Tyler Hyde). Jego interpretacje są na tyle charakterystyczne, że trudno sobie wyobrazić te kawałki z innym wokalem. Oczywiście wciąż ważną rolę odgrywają gitary, które wyplatają swoje (zawiłe czasem) struktury dźwiękowe. Pewna powtarzalność motywów smyczkowych, dętych i klawiszowych kojarzyć się może z kolei z minimalistami pokroju Michaela Nymana, czy Wima Mertensa. Oczywiście twórczość BC, NR nie jest w całkowitym oderwaniu od brytyjskiej sceny. Wciąż słychać powinowactwo ze Squid i Black Midi, ale tam, gdzie ich koledzy stosują rozsadzany energią hałas, Black Country, New Road wybierają subtelność. Trwający blisko godzinę materiał dominuje swoją artystyczną atmosferą do tego stopnia, że trudno po wysłuchaniu „Ants from Up There” sięgnąć po jakąś inną płytę. Wersja de-luxe daje możliwość pozostania w klimacie poprzez dołączony koncert z The Queen Elisabeth Hall. Oprócz odegranego w całości materiału z pierwszej płyty (co znamienne – w kolejności jak na albumie), dostajemy trzy kompozycje już z nowej płyty: kameralne „Mark’s Theme” na wstępie oraz singlowe „Bread Song” i kończące drugi album rozbudowane i dramatyczne „Basketball Shoes” na finał. Produkcją koncertu zajął się ten sam Sergio Marschetzko, który wyprodukował też nowy studyjny materiał, przez co wypada on bliżej nieco aktualnego stylu zespołu. Szkoda, że przyszłość grupy się skomplikowała. Słychać tu wielkość wizji i ambicji, które teraz trudniej będzie realizować.

         

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×