Paweł Sołtys jest już chyba artystą powszechnie znanym. Dorobił się pozycji w dźwiękach i prozie. Nie ma roku bez jakiejś premiery z jego strony – czasem nawet dwóch. Ale tak jakoś wyszło, że poprzedni regularny album z Ludzikami ukazał się już 4 lata temu. Przez ostatni czas, można było stracić pewność siebie. Pablopavo w otwierającym numerze „Prowadzimy czynności” odnosi się do sytuacji, w której jego stan jest niepewny. W wywiadzie przyznał, że miał problemy ze zdrowiem i można odnieść wrażenie, że piosenka jest właśnie o tym. Pogodniejszy jest „Pszczoły i wróble”, a przynajmniej przebijająca z piosenki radość, że jakby kiepsko nie było, to przecież przyjdzie wiosna. Moją uwagę od razu zwrócił utwór „Odtąd”. Niby żeglarski, a całkiem nie szantowy i w ogóle nie wesoły. Sporo w nim starych syntezatorów (Korg) i jeszcze te przetworzone skrzypce. To równocześnie chyba najładniejsza kompozycja na płycie. Gadany „Nie ma tematu” też pobrzmiewa smutkiem niczym przywołana tu zła bajka i tylko w ostatnich słowach pojawia się nadzieja „jak znalezione w kurtce dziesięć zeta”. Mniej podoba mi się „I tylko” – mało pomysłowy muzycznie i jakoś rozmyty tekstowo. W rytmie raga są „Liczone kroki”. Pierwszy głos należy tu do Earla Jacob’a. Stosunkowo mało dzieje się w tekście „Chodźmy w noc”. Za to przyjemnie wchodzi „Jesień”. To znów kawałek lekko przyrodniczy i nie da się ukryć, że szukanie takich odniesień daje prawdziwe wytchnienie. Sam numer jest też jednym z lżejszych, z lekko funkowym zacięciem i skreczami. Jednym z ciekawszych utworów są klasycznie pablovate „Obrączki”. Dostajemy tu charakterystyczny obrazek społeczny z masą wymownych szczegółów. A nad całością unosi się znamienny zaśpiew „Daj mi tę noc”. Gitarowe solówki tworzą w dużym stopniu „Widmo”, choć i skrzypce odgrywają tu swoją rolę. Album kończy post-covidowy (choć ponoć przed-covidowy) „Daj mi jeden tu oddech”. To prośba o przywołanie dobrych wspomnień i chwil szczęścia. Muzycznie kompozycja jest dość mocno rozwinięta, z chórkami, gitarą wykorzystującą efekt wah wah i generalnie sporym „pałerem”. Nowy album Pablopavo i Ludzików jest próbą wyrwania się z przygnębienia. Rozbudowany instrumentalnie, z kilkoma nowym pomysłami, nie stanowi jednak znaczącego wyskoku w dotychczasowej karierze. Nad wcześniejszymi płytami także wisiał często smutek i nostalgia. Uliczny heroizm bohaterów niewiele znaczył. Ot zasługiwał na kolejną piosenkę. Twórczość zespołu wciąż jest odrębna i charakterystyczna. Trudna do zdefiniowania, a przecież wcale nie wydumana. Ta „Mozaika” nie układa się w ładny obrazek, ale trudno się dzisiaj czarować feerią barw i optymizmem.