„KIMI” – reż. Steven Soderbergh

USA, 10 lutego 2022

„KIMI” – reż. Steven Soderbergh

Cóż, rozczarowanie. Ceniony reżyser, zdolna aktorka w roli tytułowej (Zoe Kravitz), niezwykle ceniony autor muzyki (Cliff Martinez – „Drive” ale też „Sex, kłamstwa i kasety video”), doświadczony scenarzysta (David Koepp). Z tego powinno powstać coś mocnego, a nie drugoligowy thriller.  Angela pracuje nad usunięciem ostatnich usterek z urządzenia o nazwie KIMI, wzorowanego na rozwiązaniach znanych jako Alexa, czy Siri. Mamy czas pandemii, post-lockdown, maseczki na ulicach. Angela nosi jednak w sobie dodatkową traumę – została napadnięta. Teraz boi się wyjść z domu. Próbuje się przełamać, żeby spotkać się z mężczyzną z naprzeciwka, z którym uprawia sex. Ale wyjście nawet do najbliższego food truck’a, który widzi z okna, wciąż ją przerasta. Pracuje zdalnie. Firma, która opracowała system ma za kilka dni wejść na giełdę. Jeden z plików jaki analizuje, stanowi zapis nagrania, w którym na tle głośnej muzyki słychać jakieś krzyki. Angela mając w pamięci osobiste przeżycia analizuje dźwięk i odkrywa, że jest to dowód przestępstwa. Zgłasza to do „centrali”. Szefowa chce ją przyjąć w swoim biurze. Temat nadaje się do zgłoszenia FBI. Angela musi tylko dotrzeć do biura. Nawet takie zawiązanie akcji nie jest szczególnie intrygujące. Dalszy jej przebieg jest łatwy do przewidzenia – firma nie chce „brudów” na „ostatniej prostej”, bo w temat zamieszany jest ważny pracownik. Rozwiązaniem ma być zatem nasłanie na dziewczynę odpowiednich ludzi. Zero finezji, wątpliwe napięcie (pomimo lęków bohaterki), finał też dość klasyczny. Zoe Kravitz dobrze wypadła w swojej roli, muzyka również fajna, ale cała reszta niestety co najwyżej przeciętna.