W kinie ten film odpuściłem, ale na HBO już obejrzałem. Wszak tyle tu wielkich nazwisk – od reżysera po Ala Pacino i Jeremy Ironsa (dość powiedzieć, że Salma Hayek gra tu drugoplanową rolę). Film będący ekranizacją książki Sary Gay Forden pokazuje ok. 20-letni okres historii jednej z najsłynniejszych marek modowych na świecie. Akcja zaczyna się w 1978 roku, gdy córka właściciela firmy transportowej – Patrizia Reggiani (Lady Gaga) poznaje na balu maskowym studiującego prawo Maurizio Gucci (Adam Driver). Dzieli ich pochodzenie społeczne, wykształcenie, temperament i styl bycia. A jednak Patricia potrafi oczarować Maurizio (choć nie czyta książek i niczego nie studiuje) oraz do pewnego stopnia jego ojca – Rodolfo (Jeremy Irons), choć myli wiszącego na jego ścianie Klimta z Picassem. Ta historia skupia się właśnie na zderzeniu klasy z żądzą, ale i zmaganiach starego z nowym. Ród Guccich jest już na ostatniej prostej. Rodolfo jest zbyt wiekowy i schorowany, by otworzyć się na współczesność, Jego brat – główny mózg firmy – Aldo (Al Pacino) łamie zasady dla mnożenia fortuny. Syn Aldo – Paolo (Jared Leto) jest kiczowatym projektantem i utracjuszem, a Maurizio… Patrizia zmienia go z wymuskanego młodzieńca, żyjącego własnym stylem w osobę otwartą i cieszącą się życiem. To Patrizia pcha go ku zajęciu się firmą, przeprowadzki do Nowego Jorku i korzystania z możliwości jakie dają pieniądze (na pierwszej randce Maurizio zaprasza ją na kanapkę z budki, bo w eleganckiej kawiarni wydaje mu się za drogo). Rodzina Guccich żyje co najwyżej dawnym blaskiem i fortuną, którą pomnaża łamiąc prawo i zasady (również zdrowego rozsądku). Prosta dziewczyna, która widzi w firmie same szanse i możliwości w interesowny i mało wyszukany sposób planuje wykorzystać jej potencjał. Tu nie ma zderzenia szlachetnego z wulgarnym, dobrego gustu ze złym, klasy z pazernością. Tak naprawdę nie ma tu pozytywnych postaci, a pod elokwencją, urodą i bogactwem kryje się zwykłość i słabość. Marka Gucci błyszczy i staje się eksponatem, ale równocześnie żyje ze swych masowych podróbek. Rodzina się sypie i dla firmy nadchodzą trudne lata. Patrizia jest paradoksalnie szansą na ratunek, ale sama też nie jest Kopciuszkiem. Ten film jest smutny. Arystokratyczny świat przemija niczym w „Lamparcie” di Lampedusy. Nowe czasy są prostackie. Następuje szybka degeneracja, wszystko się rozpada i schodzi na psy. Co prawda pojawia się sugestia o przemianie Maurizia, ale pozostanie to tylko cichym domysłem. Paradoksalnie to jednak Patrizia zasługuje w tej historii na odrobinę zrozumienia. Była przecież tylko zwykłą dziewczyną, którą oczarował przystojny, elegancki młodzieniec, jego fortuna i wielki świat.