„Noc ognia” – Eric-Emmanuel Schmitt

Wydawnictwo Znak, 2016

„Noc ognia” – Eric-Emmanuel Schmitt

Lekturę Schmitta polecił mi tata koleżanki. Kojarzyłem tego francuskiego pisarza z niezwykle smutną i pokrzepiającą zarazem szkolną lekturą moich dzieci – „Oskar i Pani Róża”. Z bogatego zbioru pozycji wybrałem bezpiecznie niewielkie dzieło p.t. „Noc ognia”. W zasadzie dlatego, że ten egzemplarz był podwójny. Trafiłem na refleksyjne wspomnienia z wyprawy na pustynię, w trakcie której autor doznał mistycznego objawienia. Własne przeżycia spisał 25 lat później, już jako dojrzały człowiek. Wyprawa miała być przygotowaniem do realizacji filmu o francuskim nawróconym mnichu (Charles  de Foucauld), który zajął się ewangelizacją na pustkowiu i poniósł nieco zagadkową śmierć z ręki jednego z młodych wiernych. To jednak zderzenie z pustynią, w obecności Tuaregów, grupy naukowców i paru osób ciekawych mocnych przeżyć, jest główną osią fabularną. Te opisy wspomnień bywają ciekawe gdy dotykają pustynnych realiów i tajemnic odkrywanych przez tubylców. Schmitt opisuje też swoją fascynację posagowym Tuaregiem, z którym połączyła go silna przyjaźń o dość niejasnym podłożu. Jednak w pewnym momencie najistotniejsze stają się dyskusje uczestników eskapady na temat istnienia Boga. Autor jako filozof ateista zachowuje elegancki sceptycyzm wobec silnych przekonań jednej z mocno wierzących uczestniczek. Geograf i astronom mają swoje wnioski i odpowiedzi. Wszystko to ma jednak zapowiadać doświadczenie, jakie miało zmienić postrzeganie świata przez samego Schmitta. Chęć zdobycia góry – całkowicie niezrozumiała dla jego przyjaciela, Tuarega – okazuje się zgubna, a zarazem przełomowa. „Noc ognia” byłaby lepsza jako historia podróżnicza, w której czytelnik poznawałby wielkość i potęgę pustyni. Ciekawe są te fragmenty o rachitycznych roślinkach, które kryją pod piaskiem kilkumetrowe korzenie świetnie nadające się do rozpalania ogniska, albo o żmijach, które nad ranem wabi rosa zbierająca się na ciałach śpiących podróżnych, a powstrzymać może je krąg wysypany z siarki. Samo objawienie jest oczywiście również ciekawe, jak i jego efekty, które otworzyły autora na Boga, lecz nie na religię. Szkoda, że odniósł się do tego wszystkiego po zbyt latach, by zachować świeżość i moc autentyzmu, a oblekł w humanistyczny dystans i językową poprawność.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×