„Elvis” – Original Motion Picture Soundtrack

SONY Music, 29 lipca 2022

„Elvis” – Original Motion Picture Soundtrack

Ścieżki dźwiękowe do filmów Baza Luhrmanna mają wyrobioną jakość, podobnie jak w przypadku filmów Tarantino czy Davida Lyncha. Jego musicale oparte na klasycznych pozycjach zwracają uwagę nie tylko nowoczesną formą narracji i obrazu, ale także podejściem do muzyki. Do jego filmów swoich dzieł użyczali artyści wszelkiego rodzaju – masa gwiazd (m.in. David Bowie, Radiohead, Bryan Ferry, Garbage, Lana Del Rey, Florence & The Machine, Bono), ale także śpiewający aktorzy (Nicole Kidman, Ewan McGregor). „Elvis” to kolejny sukces artystycznej wizji Luhrmanna. I choć zasadniczo rozbrzmiewa w tym filmie muzyka Presleya, to oryginalnych nagrań samego „Króla” jest tu jak na lekarstwo. To nie jest album dla miłośników rock’n’rolla, ani samego Elvisa. Ci będą narzekać na dołożone podkłady, hip-hopowe wstawki, podkręcone bity i podrabianie głosu „Króla”. Luhrmann potraktował głos i przeboje Presleya jako materiał wyjściowy do sprzedania go młodemu pokoleniu. Do pracy nad nowymi wersjami zaprosił takich artystów jak Jack White, Tame Impala, Eminem, Chris Isaak, Stevie Nicks, czy Maneskin. Głos samego Elvisa słychać w 10 na 22 nagrania. Spośród słynnych hitów słychać tu nowe wersje (lub ich echa) takich standardów, jak „Fever”, „In The Ghetto”, „Suspicious Mind”. Prawda jest jednak taka, że im coś jest tu mniej Presleyowskie, tym bardziej mi się podoba. Przede wszystkim wydane na singlach trzy kawałki rapowe w wykonaniu Doja Cat, Eminem & CeeLo Green oraz Swae Lee & Diplo. Niezłe są łączenia głosu Presleya z pomysłami Tame Impali, Stuarta Price’a oraz Jacka White’a. Dobrze wypada duet Stevie Nicks & Chris Isaak. Przyjemnie wypadają także opracowania standardów „Can’t Help Falling In Love” Kacey Musgraves oraz „Sometimes I Feel Like a Motherless Child” Jazmine Sullivan. Dobrze – podobnie jak na ekranie – prezentują się wreszcie wokalne popisy Austina Butlera, który wcielił się w rolę Elvisa. Problemem jest przeładowanie tej płyty ilością nagrań. 75 minut muzyki, to o przynajmniej kwadrans za dużo, by powiedzieć, że Soundtrack jest świetny. Nie wiedzieć czemu dostajemy tu aż trzy, a właściwie cztery podejścia do „Suspicious Mind”. Nieco kontrowersyjne jest podciągnięcie Presleya przez Pnau pod dyskotekowy styl w duchu Bee Gees. Nie przekonuje mnie też wykonanie Maneskin utrzymane w duchu żarliwego białego bluesa. Poszerza to spectrum interpretacyjne, ale po godzinie słuchania różnych podejść do Presleya można czuć pewien przesyt. Broni się za to głos wielkiego Elvisa, który góruje nad całością, podobnie jak jego wrażliwość muzyczna obejmująca różne style i gatunki. Można się obrażać na Luhrmanna, oskarżać go o profanację, ale kto tyle zrobił dla muzyki Króla, co on w XXI wieku?   

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×