„XI: Bleed Here Now” – … And You Will Know Us By Trail Of Dead

SONY Music, 12 sierpnia 2022

„XI: Bleed Here Now” – … And You Will Know Us By Trail Of Dead

Niewiele zespołów jest tak charakterystycznych jak … And You Will Know Us By The Trail Of Dead. Łączenie hard-core’owej gitarowej gęstwiny z oprawą fantasy i rozmachem godnym zespołów pokroju Pink Floyd to ich domena. Poznałem ich jeszcze pod koniec ub. wieku (album „Madonna”) i od tamtej pory śledzę z uwagą i nieustającym uznaniem. Jeśli ostatnio wypominałem Porcupine Tree zachowawczość, to Trail od Dead naprawdę dokonało zmiany w podejściu do ambitnego rocka. Może nie z płyty na płytę, bo w tej mierze Amerykanie nie zmieniają sią zbytnio (pomimo licznych roszad personalnych). Natomiast nikt nie powie, że słyszał taką muzykę wcześniej. W przypadku najnowszej płyty mamy jeszcze jeden ukłon w kierunku lat 70. – mianowicie album został zarejestrowany w wersji kwadrofonicznej. Trochę to wpływa na dynamikę przy odsłuchu stereo, ale zabieg jest ciekawy – zwłaszcza w kontekście powszechnego dziś słuchania muzyki przez jeden głośnik. „XI: Bleed Here Now” zaczyna się od wzniosłego wstępu, z orkiestrowym rozmachem. Zaraz potem, po krótkiej autoprezentacji, rozkręca się utwór drugi, który uświadamia, że jednak to będzie gitarowa płyta. Ale tak naprawdę album zaczyna się od pogodnego, przebojowego „Field Song”, który z kolei z muzyką h/c nie ma nic wspólnego (już prędzej z The Charlatans i tego typu zespołami z początku lat 90.). Kontrolowany patos powraca w „No Confidence”, w którym słychać glamowe gitary, organy Hammonda i kobiecy chór. Klimat „String Theme” zdradza sam tytuł. Za to „Kill Everyone” to wreszcie porcja punkowego grania – także w zgodzie z tytułem. Zaraz po nim słyszymy akustyczne „Growing Divide”, które warto odnotować przez wzgląd na gościnny udział wokalisty Spoon. Klimat Pink Floyd powraca w ciekawym skądinąd, pulsującym krautrockowo „Golden Sail”. Zaskakujące są przejścia w rozbudowanym mocno „Taken by the Hand”. Zgrabnym kawałkiem jest singlowy „Contra Mundum” z pianinem w tle. W podobnym duchu jest też udany „Water Tower”.  W „Millenium Actress” słychać głos byłej wokalistki Dresden Dolls – to też mógłby być przebój. Bo generalnie muzyka Trail of Dead jest niezwykle melodyjna i przyjemnie się ją odbiera, pomimo użytej burzy środków i nieprzeciętnych ambicji. Glamowe zaśpiewy towarzyszą sympatycznemu (choć nie z tytułu) „Salt In Your Eyes”. Album kończy się ładnie, a wersja na nasz rynek ma jeszcze dodatkową ścieżkę („Calm As a Valley”), „zjazdową”, w duchu otwarcia, tylko w innym nastroju. 73 minuty i masa wrażeń. Amerykanie nie zawiedli jak zawsze. Kto ich nie słyszał, ten trąba.  

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×