„Lou” – reż. Anna Foester

USA, 23 września 2022

„Lou” – reż. Anna Foester

Skusiłem się na ten film z powodu produkcji J.J. Abramsa. Mogłem liczyć na ciekawy pomysł i sprawną realizację. Rzecz jest tymczasem dość kameralna, co przeważnie działa na plus. Twarda, samotna kobieta po przejściach postanawia odebrać sobie życie. To ona jest tytułową bohaterką, więc od razu wiadomo, że albo otrzymamy zaraz retrospekcję, albo coś ją od tego samobójstwa odwiedzie. Lou (w jej roli znana i ceniona Allison Janney) mieszka na odludziu, ma wiernego psa, poluje, żyje jak traper. Jest obcesowa wobec innych ludzi – w tym dla młodej kobiety z kilkuletnią córeczką, której wynajmuje dom nieopodal swojej posiadłości. Nagle w okolicy zjawia się mężczyzna, który stanowi zagrożenie dla całej trójki kobiet. Porywa dziewczynkę, a jej przerażona Matka (w tej roli znana z „Krainy Lovecrafta” Jurnee Smollett) prosi Lou o pomoc. Nie będę zdradzał motywacji Lou dla niesienia pomocy. Niestety dalszy rozwój wypadków, choć zasadniczo ciekawy, pozostawia sporo wątpliwości. Przede wszystkim kobiety stają do walki z młodym, wyćwiczonym i wyszkolonym mężczyzną, a same co chwila cierpią z powodu różnego rodzaju urazów. Trudno dawać im szanse, nawet twardej Lou, będącej już kobietą w wieku dojrzałym. Jest ciemno, pada deszcz, a one depczą porywaczowi cały czas po piętach. Pies Lou zostaje odesłany przez nią do domu znad przepaści nad rwącą rzeką. Kobiety przeprawiają się po zniszczonym linowym mostku, a pies i tak potem do nich dociera na drugi brzeg. Szeryf nie może się dogadać z Matką porwanej dziewczynki przez radiotelefon, ale i tak znajduje kobiety na bezludnym wybrzeżu. Wiele elementów jest tu mocno naciąganych i w sumie psuje to zarówno intrygę, jak i emocje. Te powinny zapewnić dodatkowo aspekty psychologiczne, ale i one jakoś do końca nie przekonują. Myślę, że ten film lepiej wyglądał na papierze i stąd ten J.J. Abrams i niezła obsada. Jak dla mnie jednak szkoda na niego czasu.  

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×