„How Do You Burn?” – The Afghan Whigs

BMG, 9 września 2022

„How Do You Burn?” – The Afghan Whigs

T

he Afghan Whigs powstali w 1986 roku, debiutowali dwa lata później, związali się z wytwórnią Sub Pop w jej złotych latach, a potem przeszli jak niemal wszyscy do dużej wytwórni. Nigdy nie stali się gwiazdą, ani nie zyskali morza fanów. A jednak wciąż nagrywają nowe płyty (choć na ponad dekadę przerwali działalność) i warto ich słuchać. Zawsze byli dość oryginalni, bo łączyli ciężkie rockowe granie z soulem. Opoką zespołu jest śpiewający gitarzysta – Greg Dulli oraz basista John Curley. Trzech pozostałych członków, to muzycy reaktywowanego oblicza The Afghan Whigs, które wydało w tym roku już trzeci album. „How Do You Burn?” to znów debiut w nowej wytwórni (dwie poprzednie płyty po reaktywacji ukazały się w Sub Popie), ale pierwszy singiel, otwierający album brzmi mocno, jak mało kiedy w grunge’owych czasach. To też bardzo witalny utwór, z autentycznie świeżym powiewem. Sekcja rytmiczna dudni, a Greg ciągnie wokal jakby miał o jedno płuco więcej. Ale już w następującym po nim – tak samo singlowym „The Gateway” odzywają się smyczki, a dynamika spada na rzecz melodyjności (od biedy można w nim wyłowić głos śp. Marka Lanegana). Równie zgrabny, choć nieco żwawszy jest „Catch a Cott”. Rytmika jest tu bardziej rozbudowana, a smyczki wciąż robią swoje. „Jyja” zaczyna się złowieszczo, jakby Bauhaus chciał rywalizować tu z Birthday Party, ale rozwinięcie jest znów niemal romantyczne i rozśpiewane i tylko klawisz drży w tle nieco niespokojnie. Blisko tradycyjnego rocka, tak lubianego za Atlantykiem jest „Please, Baby, Please”. „A Line of Shots” ma w sobie coś z U2 z okresu „Rattle and Hum”. To zarazem trzeci singiel z tej płyty. Gościnny wokal Marcy Mays, która pojawiła się na klasycznej płycie zespołu „Gentleman”, czyni z „Domino and Jimmy” jedno z najbardziej przejmujących nagrań na płycie. Najbardziej kameralnym utworem jest z kolei przedostatni, najkrótszy „Concealer”. Pomimo chórków, smyczków, organów i pianina jakie pojawiają się w tych nowych kawałkach, przeważa jednak rockowy duch. Nie bez znaczenia jest pewnie, że nowy gitarzysta Christopher Thorn grał kiedyś w Blind Melon, a perkusista Patrick Keeler pogrywał w Raconteurs. Może druga strona płyty nie jest tak mocna jak pierwsza, ale i tak wstyd mi, że kiedyś rzadko sięgałem po wydawnictwa The Afghan Whigs. Niewielu wykonawców z przełomu lat 80. i 90. ma w sobie jeszcze tyle żaru i twórczej ekspresji co Greg Dulli i spółka.