Londyńska scena jazzowa ciekawie się ostatnio rozwija. Ezra Collective działa na niej od paru lat, nie stroniąc od gatunkowych mieszanek i autorskich kolaboracji. Wydany w tym roku drugi album „Where I’m Meant To Be” powstawał podczas pandemicznych sesji na przełomie 2020 i 2021 roku. Kwintet, którego mózgiem jest basista Toyosi Jonathan Koleoso, szuka inspiracji w stylach Afro-beat, hip hop i R’n’B. Płytę rozpoczyna gwar towarzyski, z którego wyłaniają się dźwięki pogodnej, rytmicznej i rozśpiewanej muzyki. W tym singlowym, otwierającym płytę kawałku („Life Goes On”) słychać wokalne popisy Sampa the Great, ale wmieszane są też cytaty z Fela Kuti. To pełne życia granie, łączące różne środowiska i style. Kolejny singiel – „Victory Dance” flirtuje z ciepłym, latynoskim południem. Szybkie perkusjonalia, radosne dęciaki i pianino rozkręcają zabawę. Trzeci singiel „No Confusion” ozdabia swoimi wywodami Kojey Radical. To świetny kawałek, który przypomina mi czasy acidjazzu. Latynoskie podziały słychać znów w „Welcome To My World” prowadzonym przez ujmujące partie trąbki i saksofonu. „Togetherness” pociąga z kolei reggae’owym rytmem i dwoma damskimi „nawijkami”. Czaruje w nim też saksofon Jamesa Mollisona. W podobnym klimacie jest także singlowe „Ego Killah”, z delikatnymi elementami dubu. Ciekawostką jest wykorzystanie przez kwintet motywu znanej filmowej piosenki Charlie Chaplina „Smile” – w tym przypadku opracowanej wyłącznie w wersji instrumentalnej. Dla odmiany pianino poetyzuje klimat „Live Strong”, choć to także kompozycja z wyraźną sekcją dętą. Po tym stricte jazzowym kawałku przychodzi czas na „Siestę” z gościnnym udziałem Emeli Sande, w którym słyszymy dyskretną gitarę. Jak na sjestę, to istnieje obawa o jej zakłócenie finałem tej kompozycji. W końcówce płyty mamy dwie krótkie „pogadanki” (Words by Steve, Words by TJ) i wplecione partie skrzypiec, które dodają płycie nieco liryzmu. Finałowe „Love In Outer Space” z gościnnym udziałem NAO to tzw. jazzowa ballada, jakich jestem dość umiarkowanym fanem. Może odrobinę za długa jest ta płyta, jak na mój gust, ale pierwsza połowa albumu to naprawdę pełne bogactwo pomysłów i wykonawczej pasji. Dzięki Michał za polecenie.