Twórcy głośnego „Dark” przygotowali nowy serial, w którym bohaterowie muszą mierzyć się z różnymi wymiarami rzeczywistości. Takie rozwiązanie fabularne jest znakiem rozpoznawczym duetu: bo Odar/Friese i trochę psuje zabawę. Jak w słynnym serialu „Zagubieni” najlepszy efekt jest wtedy, gdy zagadka narasta, bo kiedy niesamowite przeskoki w czasie i miejscu się zagęszczają, widz zaczyna tracić cierpliwość. Strona plastyczna „1899” jest imponująca. Oto wielki parostatek płynie przez Atlantyk. Na pokładzie ludzie z różnych sfer i kultur. Wielu z nich płynie do Ameryki po lepsze życie, lub zwyczajnie ucieka od swej przeszłości. To prawdziwa mieszanka społeczna i kulturowa. Mówią różnymi językami i mają czasem zaskakujące tajemnice. To mógłby być bardzo interesujący tygiel ludzki losów, żądz i marzeń. Para nowożeńców nie jest szczęśliwa, a ich pożycie małżeńskie prowadzi ku katastrofie. Bogobojna rodzina liczy na nowe życie w Ameryce, gdzie będą wznosić kościół. Matka z córką – dwie Japonki – uciekają przed hańbą. Kapitan statku próbuje pozbierać się po tragicznym pożarze swojego domu. Dwóch kochanków szuka miłości. Elegancka dama bawi się w stręczycielkę. Jest też polski palacz – Olek (grany przez Maćka Musiała) – szlachetny do szpiku kości. Główną bohaterką jest samotna kobieta, lekarka, która nieoczekiwanie staje się centralna postacią zdarzeń, jakie spadną na załogę i pasażerów Cerbera, gdy nagle dowiedzą się o innym parowcu – zaginionym Prometeuszu. Urządzenia pokładowe Cerbera zaczynają szwankować, statek wpada w mglę i nagle tuż za burtą wyłania się ponura sylwetka wielkiego parowca. Armator przesyła telegram o dziwnej treści – „Zatopić Prometeusza”. Gdy szalupa z kapitanem dobija do pokładu dryfującego statku, okazuje się, że na pokładzie nikogo nie ma. Na całym statku jest tylko zamknięty w szafce kilkuletni chłopiec. Niestety nie chce zdradzić, co stało się na „Prometeuszu” i uparcie milczy. Sprowadzony na „Cerbera”, trafia pod opiekę Pani Doktor, ale wraz z nim na statek dostaje się fala tajemniczych nieszczęść. Nowy serial twórców „Dark” jest realizatorsko imponujący. Nie brak tu poruszających scen, zapadających w pamięć wizji i zaskakujących chwytów. Główna bohaterka ma ewidentnie zrobione usta, a losy bohaterów śledzone są przez kogoś na monitorach. Odcinki kończą czasem klasyki muzyki rockowej. Widz może czuć się tak samo zagubiony jak filmowe postacie. Te różne labirynty, ukryte przejścia, zaskakujące powiązania są dość ciekawe, ale jakby za bardzo „firmowe”. W gruncie rzeczy, wszystkie te niespodzianki i zwroty akcji są jakoś oczekiwane. Atmosfera tego serialu robi się coraz bardziej nieprzyjemna i dramatyczna. Nie przypadkiem niebo jest tu zawsze pochmurne, noc przeważa nad dniem, a zamknięte pomieszczenia dominują nad naturalną przestrzenią. Wolałbym mniej „Matrixa”, a więcej prawd epoki. Niemniej „1899” ma swój styl i na pewno imponującą formę.