Wakacyjno-hotelowe życie bogaczy jest niewątpliwie tematem godnym uwagi, zwłaszcza w ujęciu ironicznym. Po ubiegłorocznym sezonie hawajskim, dostajemy teraz wydanie sycylijskie. Zaraz na wstępie mamy topielca i doniesienie o ofiarach na jachcie, a potem czeka nas retrospekcja. Wiadomo, że paru osobom nie będzie wkrótce do śmiechu. Póki co jednak koncentrujemy się na wydarzeniach jakie rozgrywają się w gronie dwóch małżeństw (Cameron i Daphne oraz Ethan i Harper), dziadka (Bert), ojca (Dominic) i syna (Albie) z sycylijskimi korzeniami, bogatej Amerykanki (Tanya znana z części hawajskiej) i jej młodej asystentki (Portia), dwóch lokalnych prostytutek (Lucia i Mia) i obsłudze hotelowej (zwłaszcza szefowej Valentine, podkochującej się w swojej pracownicy). Każdy ma tu swoje potrzeby, które jednak nie zawsze łatwo jest zrealizować. Nawet za pieniądze, które przecież nic nie znaczą. Cameron to playboy, który próbuje popisywać się przed Ethanem – kumplem z czasów studenckich i jego żoną. Ethan jest spięty i nie jest w stanie uprawiać seksu z żoną, zwłaszcza w cieniu kumpla przechwalającego się swoim pożyciem małżeńskim i nie tylko. Dominic też nie może uwolnić się od swoich potrzeb seksualnych i choć próbuje naprawić stosunki ze zdradzaną żoną, tu zaczyna wakacje od nocy z prostytutkami. Jego syn zakochuje się w Portii, która szuka przygody, ale szefowa nie bardzo daje jej jakąkolwiek wolność. Sama przeżywa problemy z mężem, którego podejrzewa o zdradę i gdy ten wyjeżdża, znajduje pocieszenie w gronie dystyngowanych gejów. Mia wolałaby śpiewać, niż uprawiać seks za pieniądze, a Lucia marzy o romantycznym sponsorze. Generalnie wszystko kręci się wokół seksu i wiecznym „stroszeniu piórek”. We wzajemnych relacjach pojawia się zazdrość i drobne kłamstewka. Czasem wychodzą one bohaterom paradoksalnie na dobre. Ten świat nie jest szczególnie wyrafinowany moralnie. Jak mówi chłopak, z którym chodziła Portia – teraz jest słońce, są pieniądze, można poużywać i szkoda przejmować się czymkolwiek, dopóki jest tak jak jest. Ten serial ma finalnie wydźwięk słodko-gorzki. Niektórym bohaterom się udaje, innym nie. Trudno tu o wyciąganie daleko idących wniosków. To bardziej podglądanie i lekkie naśmiewanie się, niż przestroga, czy wyraz buntu. Widz czasem się zgorszy, a czasem pozazdrości pięknych krajobrazów i możliwości. W gruncie rzeczy od bohaterów dzielą nas przecież przede wszystkim pieniądze.