Nilufer Yanya ma częściowo tureckie korzenie i w dzieciństwie dużo słuchała tureckiego popu. Chodziła też do szkoły muzycznej w klasie pianina i interesowała się muzyka klasyczną. Jednak jako nastolatka zafascynowała się niezależnym rockiem spod znaku Pixies, The Breeders, The Cure i Siouxsie and the Banshees. Nauczyła się grać na gitarze, a mieszkając w Londynie mogła szybko wejść w muzyczny światek. „PAINLESS” to jej druga płyta, która niewątpliwie nosi ślady młodzieżowych inspiracji. Posłuchajcie pierwszego singla „Stabilse” – ile charakteru Pixies zawiera. Z kolei singiel „The Dealer” niesie z sobą ducha The Cure. Z nowszych odniesień w takim „Chase Me”, czy „Company” słychać nawiązania do King Krule (artysta ten zresztą zmiksował kawałek „Midnight Sun” z tej płyty). Niski głos, oszczędne ale soczyste aranżacje na automat i różne gitary kreują dźwięki z pogranicza alternatywnego rocka i soulu. Dobrze się tego słucha. Ładnie zrobione są partie wokalne i świetnie wyprodukowane gitary. W utworze „Trouble” mamy wspaniałe echa i pogłosy, jak z magicznego świata dawnego 4AD. To bardzo liryczny kawałek, w takim Cure’owym stylu. Można się w nim zatopić. Utwór „Belog With You” ma z kolei jazzowe akcenty, połączone z dość rytmicznym, przybrudzonym graniem. Ciekawe i zaskakujące są te połączenia u Nilufer. Łatwo o szukanie skojarzeń, ale nigdy nie słychać wtórności. Dobrze, że nie przegapiłem tej płyty, a właściwie wyszukałem ją w podsumowaniach najlepszych albumów ub. roku. O pozycji tej młodej artystki niech świadczy też fakt, że w tamtym roku grała przed Adele i Roxy Music.