Więzienia, obozy pracy i zakłady psychiatryczne – kto z nas nie myślał kiedyś, jak by sobie poradził w takim miejscu? „Krzywe linie boga” konfrontują nas z tą trzecią ewentualnością. Atrakcyjna i bogata kobieta trafia do zakładu na górskim odludziu, by poddać się leczeniu paranoi. Groziła mężowi śmiercią. Lekarze zostali ostrzeżeni, że jest osobą inteligentną i zdolną manipulantką. Zgodnie z procedurami zostaje ubezwłasnowolniona, a w zakładzie pozbawiona wszelkich rzeczy osobistych. Alice Gould w istocie planuje przeprowadzić śledztwo w sprawie jednego pacjenta – syna lekarza psychiatry, który pomógł jej dostać się do ośrodka. Ale wewnątrz nic nie jest proste, ani oczywiste. Mamy dość ponure realia Hiszpanii 1979 roku. Ogromny budynek szpitala zlokalizowany w jakimś dawnym klasztorze, czy też pałacu, wypełniają setki pacjentów cierpiących na różnego rodzaju ciężkie zaburzenia. Z większością trudno nawiązać jakikolwiek kontakt werbalny. Gdy okazuje się, że dyrektor szpitala – Samuel Alvar – nie jest sprzymierzeńcem Alice, jej sytuacja staje się groźna. Poza prowadzeniem trudnego śledztwa, musi udowodnić, że w istocie jest zdrowa i trafiła do zakładu w porozumieniu z lekarzem psychiatrą. Dyrektor Alvar udowadnia, że jest w błędzie i poddaje ją przymusowemu leczeniu. Zgodnie ze znanym motywem – do zakładu psychiatrycznego o wiele łatwiej trafić, niż się z niego wydostać. „Krzywe linie boga” epatują przerażającą aurą ośrodka i jego pacjentów, z całym aparatem szpitalnej przemocy – polewanie wodą, elektrowstrząsy, izolatka, zastrzyki. Alice szuka sprzymierzeńców wśród personelu, ale i pacjentów. W pewnym momencie nabiera przekonania, że została oszukana przez męża, ale jako osoba ubezwłasnowolniona nie ma możliwości złożenia zażalenia, ani zgłoszenia sprawy na policję. Podoba mi się wykreowany w tym filmie świat wynaturzenia i narastającego poczucia utkwienia w matni. Nie ma chyba większej pułapki, niż gra własnym zdrowiem psychicznym. Jest to również gra z widzem, który musi mieć się na czujności w ocenie sytuacji. Łatwo zapomnieć o ostrzeżeniu, jakie słyszało się na samym początku tego filmu.