Rzadko recenzuję nowe płyty wydane w formacie płyty winylowej. W każdym razie do tej długo się zbierałem, bo jednak na przesłuchiwanie takiego albumu trzeba mieć czas, siąść w domu, zmieniać strony, co w przypadku dwupłytowego wydawnictwa też odgrywa pewną rolę. No ale najnowsza płyta Perfume Genius wyszła ponad rok temu w formacie cyfrowym, w listopadzie na winylu, a na cd wcale. Mike Hadreas stworzył ten materiał z myślą o sztuce tanecznej Kate Wallich „The Sun Still Burns Here” w 2019 roku. Potem jednak dopracował cały materiał z długoletnim partnerem Alanem Wyffelsem i zaufanym producentem Blake’iem Millsem. Pierwszym owocem pracy studyjnej był singlowy „Eye in the Wall”, który jest niewątpliwie jednym z najciekawszych utworów na całym wydawnictwie (otwiera tu stronę C). Całość liczy 10 utworów. Stronę A zaczyna wzniosły „Just a Room”, w którym jakby pobrzmiewały stare irlandzkie nuty – ale to tylko moje skojarzenie. Najdłuższy na całym albumie „Herem”, skomponowany z Millsem, to uczuciowy i delikatny numer, pełen subtelnych dźwięków i zaśpiewany niemal drżącym głosem. Podobnie jak kawałek otwierający wzbogacony jest o brzmienia różnych akustycznych instrumentów, dodających nieco baśniowego i nierealnego uroku. Ten lekko oniryczny styl kontynuowany jest w „Teeth”. Singlowy „Pop Song”, który otwiera stronę B ma uczciwy tytuł. To bardziej synth-popowy kawałek. Po nim słyszymy instrumentalne, nagrane z użyciem klarnetu „Scherzo”, a następnie utwór tytułowy utrzymany w dość zaskakującym jak na tego artystę rytmie słonecznego reggae. „Hellbent”, otwierający stronę D, zgodnie z tytułem to najmocniejszy i w pewnym sensie najbardziej odważny brzmieniowo utwór na całym albumie. Nieźle w nim panowie hałasują. Finałowy „Cenote” to jednak powrót do pianina i dźwiękowej powściągliwości. To w zasadzie solowy popis Hadreasa – szkoda, że tylko instrumentalny. „Ugly Season” to bardzo ciekawa i piękna płyta. Żal mi jej słuchać zbyt często, by się nie porysowała – i to w zasadzie jedyny problem.