„Serce” – Jerzyk Krzyżyk

Dyspensa, 25 lutego 2022

„Serce” – Jerzyk Krzyżyk

Dowiedziałem się o tej płycie (i w ogóle o samym artyście) dopiero przy okazji rocznych podsumowań płytowych na krajowym rynku. W zalewie polskiego hip-hopu łatwo przegapić zjawiska poboczne, jak Zdechły Osa, czy Jakub Skorupa. Jerzyk Krzyżyk to kolejny twórca z pogranicza gatunków i środowisk. Ukończył ASP (obrazy widać choćby na okładce), miesza zimną falę z auto-tunem i trapem. Wydał dotąd cztery płyty. Wspiera go klasyczny rockowy skład z gitarami, basem, perkusją i klawiszem. On sam jest tekściarzem i wokalistą. Na płycie „Serce” gościnnie wystąpili z nim Alick (Ćpaj Stajl) i Samara. Cały materiał to zaledwie 27 minut, iście punkowy format. Jerzyk Krzyżyk nieodparcie przypomina mi jarocińskich wykonawców z lat 80. Ten młodzieńczy, lekko buńczuczny wokal, kojarzący się z początkami Aya RL, ale też Sztywnego Pala Azji. Taki jest otwierający „Tańczę sam”. Ale zaraz drugi kawałek, singlowy przebój „Ona mi” to już zdecydowanie lata współczesne. Kompozycja zaaranżowana nieco jak Twenty One Pilots i zatrapowana na dwa głosy. „Aparacik” i „Taki i nie taki” to znów powrót do lat 80. w duchu nowofalowej Siekiery i smutnych zespołów z tamtego okresu, opierających sia na posępnej sekcji rytmicznej i dołerskim lub punkowym wokalu. Tekst tego drugiego przypomina też o brutalności wczesnej Siekiery. „Węże na szyi” to kontynuacja takiego mocniejszego grania, choć rozjaśnione słodko-drapieżnym głosem Samary. Trapy wracają w „Neo Zomo”, są tu również mocno pociągnięte auto-tunem wokale. Numer jest imprezowy i dla młodziaków. „Targówek” z którego wywodzi się Jerzyk Krzyżyk to taki trochę hip-hopowy żarcik. Podobnie trochę, jak kolejny „Boys Boys Boys” z udziałem Alicka. To taki gangsta-rap z przymrużeniem oka. Chwytliwe jest „Rarri” oparte na jednym gitarowym riffie i popowej wstawce Samary. Bardzo jestem ciekaw, jak taki numer zabrzmiałby teraz w Jarocinie? Czy byłaby to profanacja, czy hype? A finałowy numer tytułowy całkiem rozkłada. Zrobiony jakby był szykowany na przegląd poezji śpiewanej, z wzniosłym pianinem i dramatycznie przegiętym tekstem. Ta płyta to rzecz, którą warto wchłaniać w całości, bo do poszczególnych kawałków łatwo się przyczepić i coś im wytknąć. Tyle, że w piosence obok będzie już inaczej i argumenty przepadną. Co ciekawe, te bardziej młodzieżowe kawałki bardziej mnie przekonują, niż sięganie do polskich, alternatywnych korzeni. Tamtego się nasłuchałem, a nowego wciąż się uczę.