Brian Burton, znany jako Danger Mouse, lubi kolaboracje artystyczne. W minionych latach nagrywał płyty z tak różnymi artystami jak Sparklehorse, Daniele Lupi, czy Karen O. W końcu przygotował materiał z liderem The Roots znanym jako Black Thought. To niejako powrót Danger Mouse’a do hip hopu, choć jak to w przypadku Pana Burtona bywa – z paroma odstępstwami. Klasyczne organy, głęboko brzmiąca sekcja rytmiczna, sample z dalekiej przeszłości i świetne nawijki to podstawowe atuty tej płyty. Nie brak tu też gości. Już w ładnym utworze tytułowym mamy w tle wokal Jamesa Mercera (kolegi z Broken Bells, a generalnie z The Shins). Pociągnięte rozklekotanym pianinem „The Darkest Part” wzbogacili Raekwoon i Kid Sister. Singlowy „No Gold Teeth” przypomina klimat soundtracków wychodzących spod ręki Davida Holmes’a. Bujające, lekko przypalone „Because” to także singiel – może nawet lepszy od poprzedniego – ma w sobie coś z numerów Can z czasów Damo Suzuki. Fani zmarłego ponad dwa lata temu MF DOOM’a mogą usłyszeć jego głos w nastrojowym „Belize”. To swoją drogą jeden z ulubionych kawałków Baracka Obamy w ub. roku. Jednym z najmocniejszych fragmentów płyty jest niewątpliwie „Aquamarine” w którym oprócz nawijek Black Thought’a śpiewa Michael Kiwanuka. Udział Run The Jewels w ostatnim singlu – „Strangers” – da się wyczuć od pierwszych sekund rytmu – to charakterystyczne rozedrganie. Swoje dwa grosze dokłada tu także A$AP Rocky. Ostatni gość pojawia się w numerze „Saltwater” z lekko sennym podkładem. To niejaki Conway The Machine. Zamykający płytę „Violas and Lupitas” krzyżuje w tle klimat „Dziewczyny o perłowych włosach” z „Come Together” Primal Scream. No więc przyjemnie się tego słucha. Jak to u Burton. Jest ciepły klimat, ładne melodie, analogowe brzmienie. Kolejny dobry album do kolekcji dzieł Danger Mouse’a.