Ponad 3 lata od debiutu, dostajemy nowy album Irlandczyków z Dublina. The Murder Capital to jedna z wielu młodych grup post-punkowych jakie powstały w Irlandii w ostatnich latach. Nowa fala frustracji społecznych zrodziła ten ruch, ale dla słuchacza w Polsce to tylko zysk. Smutna muzyka zawsze miała się dobrze w naszym kraju. Kwintet czerpie z bogatych tradycji wrażliwego, niezależnego rocka, ubranego w dość surowe formy, jakkolwiek nie wolnego od dyskretnego piękna. Płyta rozwija się wolno, od cichych pierwszych akordów to zaśpiewanego pełnym głosem, singlowego „Return My Head” umieszczonego na pozycji nr 3. Zaraz potem jest kolejny singiel „Ethel” bliski nastrojom i ekspresji pobratymców z Fontaines D.C. Słychać tu też wisielcze gitarowe dźwięki, jakie starsi słuchacze pamiętają z płyt Siouxsie and the Banshees. Cichy i intymny jest z kolei „Belonging”. Dużo się dzieje w „The Lie Becomes The Self”- to nie jest zdecydowanie piosenka pop. Singlowy „A Thousand Lives” też ma przynajmniej dwa odcienie. Nie jest to ani punkowy styl, ani poziom ekspresji. Dominuje raczej liryzm i melancholia. Więcej siły i dynamizmu jest w „We Had To Disappear”, ale ten utwór także ma chwile rozmycia i refleksji. Pewien rodzaj przebojowości oferuje czwarty z singli – „Only Good Things”. Nie to, że wpada w ucho, ale trzyma styl i dynamikę. Po dramatycznym utworze tytułowym przychodzi wyciszenie w postaci krótkiego „Exist” i właściwie można zacząć słuchać płyty od początku. Trudno się bowiem zapoznać z nią bliżej za pierwszym, czy drugim razem. The Murder Capital grają trochę we własnym świecie. Ta płyta jest od nich, ale nie koniecznie dla nas. Po prostu mają potrzebę grania i śpiewania. Wyrażania treści i nastrojów. Możemy w to wejść, ale nie oczekujmy rockowych chwytów i zachęt. Kwintet nagrywa dla własnej wytwórni i także dla własnej publiki. Ja ich słucham, ale moja rekomendacja jest raczej cicha i odrobinę zawiła.