„Reset” – Panda Bear & Sonic Boom

Domino, 18 listopada 2022

„Reset” – Panda Bear & Sonic Boom

Twórczość Lennoxa, ukrywającego się pod szyldem Panda Bear bardziej mnie porusza, niż w przypadku jego macierzystej grupy Animal Collective. Z kolei Sonic Boom to dla mnie przede wszystkim producent dwóch płyt Panda Bear, bo dokonań Spacemen 3 w zasadzie nie znam. Panowie mieszkają sobie w Portugalii i oto spotkali się, by wspólnie pomuzykować w oparciu o stare płyty z przełomu lat 50 i 60. Na płycie „Reset” znajdziemy sample takich wykonawców jak Eddie Cochran, The Everly Brothers, czy The Troggs. Lennox i Kember wpletli je w swoje charakterystyczne partie wokalne i okrasili lekko psychodelicznymi podkładami. Powstało w ten sposób przyjemne, niecodzienne i lekko oderwane od rzeczywistości dzieło. W zasadzie Panda Bear i Sonic Boom wchłaniają dawne dźwięki i zamieniają na swoje. Nawet w charakterystycznych słodkich wokalach i wyklaskiwanych momentami rytmach. Zderzenie takich lekkich śpiewów z elektronicznymi „dziwactwami” i doo-wop’ową rytmiką to przepis na tytułowy „Reset”. Kojarzy mi się ten album trochę z dokonaniami Devo i Sparks. Ktoś cały czas puszcza do nas oko. To przede wszystkim gra pewną konwencją. Trzeba przyznać, że pomysł jak i efekt nie są tuzinkowe. W odróżnieniu od tego co słyszeliśmy choćby na ścieżkach dźwiękowych do filmów Tarantino, w dokonaniach Davida Holmesa, czy choćby Spiritualized (kontynuatora Spacemen 3), tutaj dawne nagrania nie mają wybrzmieć atrakcyjniej i mocniej. Panda Bear i Sonic Boom robią je po swojemu i z radością obcowania. Przepuszczają przez własną wrażliwość i opracowują z użyciem charakterystycznych dla siebie narzędzi. Wspólna praca w przeszłości przynosiła może bardziej interesujące rezultaty – jak w przypadku świetnej płyty „Panda Bear Meets the Grim Reaper” (2015). Tych 9 kompozycji nie rzuca na kolana, ale nie sposób odmówić im pomysłu i charakteru. Nie mam wśród nich jakichś zdecydowanych faworytów. Prawie połowa wyszła na singlach. Nie są to murowane hity, ale nie brak im wyrazistości. Jak choćby wesoła „mexicana” w przypadku przeboju „Livin’ in the After”. Nie wiedzieć dlaczego, płytę wydana przez Domino trudno było w Polsce kupić. Zamówiłem ją pierwszy raz jeszcze na początku grudnia, a wróciła do sprzedaży dopiero w marcu. Duet będzie jedną gwiazd z tegorocznego OFF Festival.       

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×