„Radical Romantics” – Fever Ray

Rabid Records/PIAS, 17 marca 2023

„Radical Romantics” – Fever Ray

Bałem się, że liderka Fever Ray pójdzie w bardziej awangardowej rejony, niczym Bjork. Okładka mogła niepokoić. Jaka kobieta chce takich stylizacji!? W dodatku Karin zaprosiła do pracy nad płytą Trenta Reznora i Atticusa Rossa, znanych z intrygujących ścieżek filmowych. Na szczęście namówiła również do współpracy swojego brata Olofa, z którym współtworzyła przełomowy zespół The Knife. Nie wiem, czy trzeci krążek Fever Ray jest zapowiedzią odrodzenia słynnego duetu, ale słuchając zawartości widzę na to szansę. Projekt Fever Ray powstał kilkanaście lat temu, gdy The Knife jeszcze działał. Na debiucie znalazł się m.in. cover wczesnego nagrania Nick Cave and the Bad Seeds „Stranger Than Kindness”. Druga płyta „Plug” z 2017 roku doczekała się kilku ciekawych remixów – w tym wspomnianej na wstępie słynnej Islandki. Po drodze była jeszcze współpraca wokalna z norweskim Royksopp. „Radical Romantics” może nie zaskakuje tak bardzo muzycznie jak nowy niebinarny wizerunek artystki. Electro-pop połączony ze skandynawskim folkiem i charakterystycznym, nieco teatralnym głosem Karin, to wciąż wyznaczniki stylu Fever Ray. Niemniej piosenka „Even It Out”, do której powstał ostatnio teledysk, to nieoczekiwanie mocny cios, w niemal punkowym duchu. Bliżej tu Fever Ray do Yeah Yeah Yeahs, czy Cibo Matto, niż artystycznego synth-popu w duchu Austry. Z kolei „North”, wyprodukowany podobnie jak „Even It Out” przez Reznora i Rossa, można sobie wyobrazić jako utwór Depeche Mode. Karin nie śpiewa w nim może jak Gahan, ale też zdecydowanie inaczej niż dotąd. Duet Reznor/Ross można byłoby podejrzewać o wpływ na odstający od reszty, bardziej ilustracyjny charakter finałowej kompozycji „Bottom of the Ocean”, ale to akurat wyjątkowo solowe dzieło Karin. Moimi faworytami są natomiast singlowe numery: „Shiver” z ostrym basem, przyjemnie rozmarzone „Kandy” i zapadające w pamięć, rytmiczne „Carbon Dioxide”. Mniejsze wrażenie robi natomiast pierwszy zwiastun płyty i zarazem numer otwierający – „What They Call Us”. Wracając niejako do punktu wyjścia, cieszę się, że muzyka Fever Ray pozostaje wierna swojej formule i nadal łączy synth-popowy rozmach z intrygującą formą. Tych kilka nowych wątków i pomysłów na pewno zasługuje na uwagę. Trudno mi natomiast dyskutować o niebinarnej wizji człowieka, która miejscami wyziera z tekstów.       

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×