„Time’s Arrow” – Ladytron

Cooking Vinyl, 17 marca 2023

„Time’s Arrow” – Ladytron

Założony w Liverpoolu zespół Ladytron poznałem pod koniec ubiegłego wieku za sprawą ich debiutanckiego singla „He Took Her to a Movie”, nagranego jeszcze w duecie. Potem przyszedł prawdziwy zachwyt za sprawą trzeciej płyty „Witching Hours” z 2005 roku i doskonałego hitu „Destroy Everything You Touch”. Oryginalność masywnej elektroniki zderzonej z futurystycznymi damskimi wokalami sprawiła, że kwartet Ladytron stał się nagle moim małym odkryciem. Udało mi się też wygrzebać gdzieś wcześniejszy singiel „Seventeen”, który świetnie wpisywał się w scenę ówczesnych electro sentymentów i odtąd śledziłem już pilnie poczynania zespołu. Grupa stała się też znana z charakterystycznych remixów, robionych chociażby dla Gang of Four, Nine Inch Nails czy Dave’a Gahana. Ciekawostką był fakt, że niektóre piosenki nagrywali w języku bułgarskim, a to za sprawą pochodzącej z tego kraju członkini – Miry Aroyo. Niestety w 2011 roku kwartet zawiesił działalność, niebezpiecznie żegnając się z fanami kompilacją największych przebojów. Na szczęście wrócili, a tegoroczna płyta „Time’s Arrow” jest już drugą pozycją po reaktywacji (niestety ostatnią nagraną ze współzałożycielem grupy Reubenem Wu). Nowy, siódmy w karierze album promowały trzy single, które szturmują słuchacza na trzech pierwszych ścieżkach płyty. „City of Angels” chwyta od razu. Świat automatów, wizji przyszłości, delikatnego romantyzmu i prostych, tanecznych podkładów wypełnia ten kawałek w sposób nie do pomylenia z innymi wykonawcami. Nieco subtelniejszy rytm ma „Faces”, a całość nabiera przez to bardziej przestrzennego tła. To kolejny pewny przebój zespołu. Z kolei singiel „Misery Remember Me” niesie ze sobą echo hitów Fleetwood Mac z lat 80. Kawałek „Flight From Angkor” to jeden z dwóch przypadków wkładu kompozytorskiego Miry Aroyo (generalnie tworzą Daniel Hunt i Helen Marnie). To nieco chłodniejszy numer, z dodatkową przesterowaną gitarą. „We Never Went Away” czaruje znów elektronicznymi efektami i przenikającymi się wokalami. Łatwo się zanurzyć w tych dźwiękach i śnić lekko nierealne krajobrazy. Druga część płyty w zasadzie kontynuuje dotychczasowe pomysły. Dream-pop łączy się z ejtisowym ambitnym disco. Czasem słychać bardziej shoegaze’owe albo lekko industrialne pociągnięcia. Dominuje ściana elektroniki i charakterystyczne, nieco przetworzone wokale. W „Sargasso Sea” mamy echa The Cure z płyt „Seventeen Seconds” i „Faith”, a w „California” późnego Cocteau Twins. 8 lipca zespół zagra na festiwalu „Inne Brzmienia” w Lublinie. Brian Eno, który zainteresował się grupą z racji zbieżności jej nazwy z tytułem wczesnego kawałka Roxy Music powiedział, że Ladytron nagrywa „najlepszą brytyjską muzykę pop”. Głupio byłoby przegapić ich koncert, zwłaszcza, że wstęp na „Inne Brzmienia” jest bezpłatny. 

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×