„Fantasy” – M83

Virgin, 17 marca 2023

„Fantasy” – M83

Nigdy przesadnie nie zachwycałem się M83 – nawet na przełomie pierwszej i drugiej dekady, gdy ten francuski zespół/projekt Anthony Gonzalesa uchodził za jedno z najgorętszych zjawisk sceny niezależnej. Od czasu płyty „Junk” z 2016 roku przestałem śledzić poczynania Gonzalesa. Wydany właśnie „Fantasy” zebrał raczej średnie oceny, ale mnie zaskakująco dobrze się go słucha. Gonzales połączył tu elektronikę spod znaku tuzów niemieckiej sceny lat 70. z shoegazem początku lat 90. Powstała z tego wciągająca płyta, która jednym zaoferuje podróż w głąb siebie, a innym uwolnienie od bieżących trosk na rzecz podróży po krainie wyobraźni. Dużo tu oddechu i pociągniętych z rozmachem motywów. Czasem towarzyszy temu klubowy rytm, a czasem nowofalowa pulsację. Całość trwa ponad godzinę, więc proponuję oderwać się od codziennych zajęć i zamknąć oczy. Wstęp jest spokojny i gitarowy, ale potem przeważa już elektronika i łagodnie rozśpiewane wokale. Singlowy „Oceans Niagara” to w zasadzie kolejny klasyk grupy. Bardziej dynamiczny i rytmiczny jest przebojowy utwór „Amnesia”. „Us and the Rest” oferuje powrót do krainy wytchnienia i marzeń. Słychać w nim też filmowe ciągoty do wzniosłości, ale z wokalnym wielogłosowym wsparciem. Dyskotekowe tła ubarwiają „Earth to Sea”. Kłaniają się lata 80. tyle, że w subtelniejszej odsłonie. „Deceiver” to już elektroniczny odlot w dawnym stylu. Jak skrzyżowanie Tangerine Dream z Vangelisem, choć z odrobiną gitary i nienarzucającym się wokalem pod koniec. Utwór tytułowy to powrót do funkowego stylu disco z efektami jak ze „Studia Gama” (o ile ktoś takowy program kojarzy). Singlowy potencjał ma „Laura”. Zaskakujący, orkiestrowy wstęp zaczyna jeden z moich ulubionych utworów na płycie – najdłuższy, bo prawie ośmiominutowy „Kool Nuit”. Z czasem nabiera on niemal transowego charakteru, z kosmicznymi efektami w tle i subtelnymi wstawkami wokalnymi. Na uwagę zasługuje też dwuczęściowy „Sunny Boy” – kolejny ukłon w stronę progresywnej stylistyki lat 70. Być może M83 wypadł nieco z mody i głównego nurtu, ale mnie się ta płyta podoba i chętnie do niej wracam – nawet chętniej, niż do tych najsłynniejszych dzieł sprzed ponad dekady.