Amerykański kwintet The National odniósł sukces, na jaki pewnie sam nie liczył. Działa od ćwierć wieku, nagrał 9 płyt, zdobył nagrodę Grammy, a wśród zaprzyjaźnionych artystów ma gwiazdy pokroju Taylor Swift, czy Alicia Vikander. Album „First Two Pages of Frankenstein” dotarł na szczyt zestawień płytowych w kilku krajach i do 14 miejsca amerykańskiego Billboardu. Zarazem The National wciąż nagrywają dla niezależnej wytwórni – od 2010 roku jest to 4AD. Na nowej płycie wsparli ich wokalnie Sufjan Stevens, Phoebe Bridgers i wspomniana już Taylor Swift. Ten nowy materiał rodził się początkowo opornie. Zespół z powodu pandemii nie zagrał trasy promującej poprzednią płytę. Członkowie zespołu oddali się różnym solowym zajęciom. Bryce Dessner przeprowadził się do Francji. Matt Berninger miał poważny kryzys twórczy. Aaron Dessner współpracował z Taylor Swift i Justinem Vernonem (Bon Iver) w ramach projektu Big Red Machine. Grupa wróciła do koncertowania w roku ub. i wtedy zaczęła testować pierwsze nowe nagrania. Dla Matta Berningera przełomem było sięgnięcie po książkę „Frankenstein”, na której pierwszych stronach odnalazł natchnienie (stąd tytuł całej płyty). W styczniu wyszedł pierwszy singiel „Tropic Morning News”, który może zaskakiwać automatem perkusyjnym, ale w warstwie melodycznej stanowi kwintesencję uroku The National. Zimnofalowa sekcja rytmiczna, wzbogacona o orkiestrowy aranż i ciepły, niski wokal Matta. Kolejny singiel – „New Order T-shirt” to oczywiście ukłon w kierunku słynnego zespołu z Manchesteru, choć muzycznie to inna bajka, w której większą rolę pełni gitara akustyczna, niż bas i syntezator. Ale to kolejny bardzo ładny kawałek. Szybko wpada w ucho także „Eucalyptus”, w którego tekście znajdziemy odniesienia do Cowboy Junkies i The Afghan Whigs. Singiel „Your Mind Is Not Your Friend” to utwór powstały po wspomnianej już lekturze początku „Frankensteina”. Gościnnie śpiewa w nim Phoebe Bridgers. Komercyjny potencjał współpracy z Taylor Swift znalazł odzwierciedlenie w ostatnim singlu z tej płyty – „Alcott”. Ja z tej dwójki wybieram jednak opartą na pianinie piosenkę z gościnnym udziałem Phoebe. Cały album w niczym nie zaskakuje, ale też nie będę się go czepiał. Grupa wyszła z impasu, a swoim fanom dała to na co liczyli. Dobrze się tej płyty słucha, a przynajmniej część nagrań wpada w ucho.