Angielski kwintet Squid pracował nad drugim albumem w czasie trasy koncertowej, która objęła m.in. Polskę. Utwory są przez to jakby mniej zwarte, jeszcze więcej w nich swobody twórczej i poszukiwań. „O Monolith” dopracowane zostało w studiu Petera Gabriela, ale wśród muzycznych inspiracji grupa wymienia tym razem These New Puritans i – co może zaskakiwać – Talk Talk. Płytę zaczyna klawiszowa partia, która zostaje wzbogacona o gitarowo-perkusyjne elementy. To singlowy „Swing (In a Dream)” inspirowany dziełem rokokowego malarza Fragonarda ukazującym huśtająca się kobietę w bujnym ogrodzie. Tempo utworu nie jest bynajmniej senne, ani huśtawkowe. Nie brak tu nerwowych kontrapunktów i King Crimsonowych zapędów. Delikatne dźwięki otwierają „Devil’s Dew” który z kolei nawiązuje do mrocznych historii związanych z megalitycznym grobowcem o takiej nazwie. Demony i czarownice zamieszkują ten utwór, w którym w kulminacyjnym momencie nie brakuje sabatowego szaleństwa. „Siphon Song” to nie tylko zniekształcony elektronicznie wokal, ale też rozmach godny „Atom Heart Mother” Pink Floyd, który zawdzięcza wykorzystanym tu partiom chóralnym. Kolejny singiel „Undergrowth” to już inna historia. Swoja drogą nawiązująca do przeżyć związanych z izolacją podczas niedawnej pandemii. Ale pomimo obecnego tematu śmierci, to zdecydowanie żywiołowy i przepełniony dobrą energią utwór. Oparty na chwytliwym, post-dubowym motywie, oferuje jazzowe harce i dużą ekspresję wokalną. Naprawdę świetny kawałek, choć zdecydowanie nie radiowy (choćby z racji długości – 6 i pół minuty!). Efekt zarysowanej płyty otwiera kolejny singlowy numer „The Blades”. To z kolei rzecz o brutalności policji, z odwołaniem do protestów w Bristolu z 2021 roku. Fajną partię ma tu trąbka. Całość zyskała natomiast nieco mniej przebojową formę poprzez wydłużoną teatralnie końcówkę. „After The Flash” urozmaica wokal Marthy Skye Murphy i harfa Natalie Whiteland. To dość niesforny utwór, ale ciekawy. Przechodzi płynnie w „Green Light” który nabiera hałaśliwej dynamiki, gdy tylko milknie świergot ptaków. Zamykający płytę numer „If You Had Seen the Bull’s Swimming Attempts You Would Have Stayed Away” opisuje wyimaginowaną inwazję szczurów na Wielką Brytanię. To nie jest lekka płyta, ani łatwa do przyswojenia, ale z każdym odsłuchem zyskuje. To nie jest muzyka pop, choć czasem sięga po popowe elementy. Krzyżuje się tu post-punkowy gniew z rozmachem progresywnego rocka i krautrockową nieustępliwością. Warto odnotować też fakt, że płytę zmiksował John McEntire z Tortoise. Squid – podobnie jak krajanie z Black Midi naprawdę się nie ogranicza – i choć druga płyta najwyraźniej nie powtórzy sukcesu debiutu, egzamin zdała bez najmniejszych problemów.