Zespół Kacperczyk nagrał trzecią płytę i wydaje się, że pod wieloma względami jest to głos młodego pokolenia – nawet jeśli nie koniecznie jest to pokolenie końca świata. Bracia Kacperczyk firmujący całość własnym nazwiskiem idealnie trafiają w tematy i język swoich rówieśników. Efektem jest doskonała sprzedaż ich płyt i imponująca ilość odsłuchów na streamach. Nowa płyta jest śmiałym krokiem w stronę indie-popu. Julię Wieniawę obecną na poprzedniej płycie i Jana Rapowanie na debiucie zastąpili Rojek i WaluśKraksaKryzys. Oczywiście ziomkowie, którzy kiwają łapami na koncertach też łykną tę muzykę, bo rytm i przekaz się zgadzają. Sami Kacperczykowie śpiewają o sobie, że są najlepszym boysbandem w Polsce i to też ciekawa przewrotność, bo jaki indie-artysta chciałby tak się pozycjonować!? „Wstałem lewą nogą” to nowa nuta w dorobku zespołu – nie przypadkiem słychać tu gości w postaci Walusia i Szczyla. Ten numer w radiu zapewne nie poleci. Miłośnikom artystów z SBM najlepiej podejdzie pewnie „Jakbym zjadł mentosy i popił je colą”. Za to piosenka z Rojkiem niewątpliwie ruszy wszystkich wrażliwców – „Syn okiennika” to kawałek, jakiego pewnie wszyscy ojcowie chcieliby posłuchać z ust swoich synów. „Wtedy” to klasyczny numer tanecznego indie-rocka. W takim „Chodź, razem za chwilę umrzemy” słychać – wbrew tytułowi – ciepłe, wręcz południowe rytmy. Słuchając „Pokolenia końca świata” można odnaleźć podobieństwo do płyt Taco Hemingwaya – nie tylko w zakresie dobrych wersów z nutami autorefleksji, ciekawych featów, ale też intro oraz różnego rodzaju wstawek, czy umiejscowienia płyty w konkretnym momencie i sięgania do ciekawych nawiązań. Zespół dojrzewa muzycznie – coraz więcej instrumentów pojawia się w aranżach, bez żadnej straty dla przebojowości. „Moje najlepsze lata”, czy „Manekin” to murowane hity, ale w zasadzie cała płyta dobrze wchodzi. Kiedyś słuchałem ich bardziej z towarzyskiej sympatii, teraz bo mi się po prostu podobają.