Zmarły niedawno amerykański pisarz Cormac McCarthy wydał pod koniec życia dwie – uzupełniające się niejako – powieści. „Stella Maris” to pierwsza z nich. Jej akcja toczy się na początku lat 70. ub. wieku w zakładzie psychiatrycznym. Składa się na nią rozmowa terapeuty z młodą, atrakcyjną dziewczyną – Alicją, która sama zgłosiła się do ośrodka, z reklamówką pełną pieniędzy. To córka słynnego naukowca – Oppenheimera. W momencie w jakim rozgrywa się akcja jej rodzice już nie żyją, a ukochany brat leży w śpiączce po tragicznym wypadku na torze wyścigowym. Dziewczyna uciekła do zakładu m.in. przed wyrażeniem zgody na odłączenie brata od aparatury podtrzymującej funkcje życiowe. Dla miłośników prozy McCarthy’ego ta proza może być pewnego rodzaju zaskoczeniem. Dominuje w nim kobiecy punkt widzenia, a akcja jest w zasadzie statyczna. Rozmowa dotyczy w dużym stopniu poglądów na naukę – zwłaszcza matematykę, która była domeną Alicji – genialnego dziecka, które rozwijając swój talent dotarło do granicy szaleństwa. Alicję odwiedzają nieistniejące postacie – zwłaszcza Dzieciak, którego naturę próbuje zgłębić terapeuta. W czasie rozmowy kobieta odsłania sporo z życia swojej rodziny, która część życia spędziła w tajnej bazie wojskowej w Los Alamos, w której pracowano nad słynnym Projektem Manhattan. Zdradza też swoją niezwykłą zażyłość ze starszym bratem – Bobbym. Mnóstwo tu jednak przede wszystkim dywagacji filozoficznych – od Platona do Junga i Wittgensteina. Ważną rolę odgrywa także muzyka – bohaterka była utalentowaną skrzypaczką, nie zdołała jednak połączyć swoich pasji. Tym bardziej, że mnóstwo czytała – jak sama stwierdziła w swoim młodym życiu pochłonęła i przyswoiła sobie ok. siedmiu tysięcy książek. Z prowadzonej etapami rozmowy wyłania się niepokojący obraz świata i człowieka. Terapeuta, podobnie jak czytelnik, może odczuć ograniczoność swego pojmowania, ale jednocześnie uświadomić sobie zbawienność takiej indolencji. Precyzyjny umysł Alicji momentami przeraża. Choć z jej odpowiedzi wyłania się też obraz samotnej, rozczarowanej dziewczyny, której rodzice albo się bali (matka), albo nie mieli da niej czasu (ojciec), a brat nie spełnił jej marzeń, ani oczekiwań. Myśli o śmierci, brak spełnienia seksualnego, zarzucenie pasji, halucynacje – to wszystko nie wróży dobrze bohaterce pomimo niezwykłej przenikliwości i aktywności jej umysłu. Ta rozmowa pobudza i mrozi na zmianę. Wzbudza też wielki szacunek dla erudycji i inteligencji samego autora. Warto się z tą pozycją zmierzyć, choć chwilami nieco strach. Teraz przede mną „Pasażer” i perspektywa Bobby’ego.